Święta za nami i nasze 40 dniowe postanowienia postne przestają obowiązywać – uff -:). U mnie bez alkoholu a Andrzej (twardziel) dorzucił do tego jeszcze kawę! Był to również okres najcięższych treningów gdzie dobiłem do 300km/30dni a Andrzej do ok. 230km.
Już po świętach, podczas weekendowego biegania, rozważaliśmy kwestię braku alkoholu w naszej diecie od środy popielcowej. Na którymś kilometrze wychodziło już na to, że wino, piwo, mogłoby w ogóle nie istnieć. Parę kilometrów dalej ten pogląd nie wytrzymywał kontrargumentów, zmęczenie też pilnowało granic rozsądku a odwodnienie rysowało konkretne plany na wieczór. Pod koniec, w zasadzie wszyscy byli zgodni, że pewne teorie wybiegają za daleko, a ci którzy wymyślili fermentację zasługują na nagrodę Nobla. Z tym pewnie byłby problem, bo nie wiadomo komu i gdzie wręczyć taką nagrodę – uważa się, że raczono się alkoholem już 8000 b.c., małpy, słonie i inne zwierzaki też sobie radzą w tym temacie, a w Chinach regularnie pędzono napitek z ryżu już 4000 lat przed Chrystusem.
Dobrze, ale jak to jest z alkoholem i treningami wytrzymałościowymi, które są najlepszym poligonem doświadczalnym dla nauki i dietetyków. Czy piwo po treningu jest dopuszczalne, zalecane, czy może jest inaczej? Otóż w świetle dzisiejszej wiedzy, piwo nie jest najlepszym zakończeniem mocnego sportowego dnia, szczególnie, jeśli musimy się zregenerować do kolejnych treningów, nie mówiąc o startach w zawodach. Każda ilość alkoholu powoduje wiązanie kilku cząstek wody i odciąganie jej od zadań, do których jest stworzona – uczestniczenia jako rozpuszczalnik w procesach biochemicznych. Mniej wody w organizmie i wszystko spowalnia, w tym nasza regeneracja – myślenie z resztą też. To w zasadzie tyle, nie ma więcej tajemnic, choć można dorzucić parę argumentów przy większej dawce boskich napojów – podrażnienie ścianek jelit co powoduje gorsze wchłanianie substancji odżywczych i zaburzenia snu, a to wprost obniża tempo regeneracji. Stan odwodnienia poza tym jest potęgowane przez częstsze sikanie spowodowane przez alkohol. Warto też wiedzieć, że piwko po treningu rozszerza naczynia krwionośne i powoduje szybsze krążenie krwi, co dla wielu jest wystarczającym argumentem za „chmielową regeneracją”. Jednak rzeczywistość jest taka, że po mocnym biegu mikrourazy mięśniowe, pęknięcia włókienek należy „zamykać” schładzając najlepiej zimną wodą, lodem – a wyczynowcy idą do kriokomory . Poszerzanie naczyń krwionośnych piwem niestety działa odwrotnie, zwiększa obrzęk a tym samym problem.
Te zdobycze wiedzy medycznej zasmucają nas, więc pociechy szukamy w Górnym Meksyku gdzie żyją „urodzeni biegacze” – Indianie Tarahumara. Ewolucja wytworzyła szczególne przystosowanie tego, liczącego ok. 70tysięcy ludzi, plemienia – otóż, od dzieci po starców, Tarahumara biegają i to na długich dystansach bez większego zmęczenia. W ten sposób przetrwali ci, którzy dogonili pożywienie, albo uciekli przed wrogiem. Statystyki donoszą, że jeden z przedstawicieli tego plemienia pokonał 560km w 72godziny, zapraszani w ostatnich 15 latach na różne zawody w ultra maratonach, większość z nich wygrywali.
Naukowcy analizowali nie tylko naturalne warunki ich życia, czynniki ewolucji, techniki biegu w sandałkach, ale również dietę, która składała się z bardzo prostych składników. Indianie Tarahumara opierają ją na fasoli, papryce, kukurydzy, różnych zieleninach, do tego mają swoje napoje, które moglibyśmy nazwać isotonicami oraz kukurydziane piwo.
I co ciekawe, dzień przed tradycyjnymi zawodami świętują wlewając w siebie możliwie duże ilości napojów, w tym piwa, co doprowadza ich do stanu upojenia, jednak nie upicia. Wydaje się, że to lekkie 1.5% piwo posiadające ogromną ilość witamin, soli mineralnych i energii daje szczególnie wysokie nawodnienie organizmu tuż przed zawodami biegowymi, które w terenie górzystym mają zasięg ponad sto a czasem dwieście kilometrów!
Lekko pokrzepieni tymi informacjami, zastanawiamy się co dalej?
Ultrasy i praktycy mówią – na 1 dawkę piwa, 1 dawka wody, na 1 dawkę wina 2 dawki wody, na wyższe procenty nie wchodzimy bo … ile można pić wody. / Tomek
Proszę sprawdź jak rozwija się akcja charytatywna – http://ultramaraton.zakonmaltanski.pl//wspierajacy/
Translation Anna Meysztowicz
Easter is over and our 40 day Lent resolutions are no longer binding – phew -:). I avoided alcohol but Andrzej (tough guy) also coffee! This was also a period of the most strenuous training sessions where I reached 300 km/30 days and Andrzej approx. 230 km.
Already after Easter, during weekend runs, we had considered the issue of avoiding alcohol in our diet through to Ash Wednesday. At some point along the run it turned out that wine or beer no longer needed to exist. Several kilometres later this view had not survived the counterarguments, exhaustion also controlled the boundaries of our reasoning, and dehydration helped draw up concrete plans for the evening. By the end of the run, generally everyone was in agreement that some theories were simply over the top, and those who had invented fermentation deserved the Noble Prize. That would have been a problem, however, as it is not known who should have been awarded such prize and where – it is thought that alcohol was around already in 8000 BC, monkeys, elephants, and other animals are also connoisseurs here, and in China alcohol was regularly produced from rice up to 4000 BC.
That’s all well and good but what’s the issue with alcohol and endurance training sessions, which are the best experimental polygon for science and dieticians? Is drinking a beer after training recommended, ok, or the opposite? In the light of today’s knowledge, beer is not the best way to close a tough day of sport, especially if we have to regenerate ourselves for more training sessions, not to mention participation in races and sporting competitions. Each amount of alcohol causes the binding of several particles of water and pulling them away from those tasks it has been created for – acting as a solvent in biochemical processes. Less water in the organism and everything slows down, including our regeneration – also our thinking. That would basically be it, there are no more secrets, although we could add a few more arguments with a larger dose of heavenly drinks – irritation of the intestine walls, which leads to the worsened absorption of nutritional substances and sleep disturbances, which directly lower the tempo of regeneration, dehydration, and more frequent urination. It is also worth knowing that a beer after training expands the blood vessels and leads to accelerated blood circulation, which for many is a sufficient argument for “hop regeneration”. The reality remains, however, that, after a strenuous run, micro trauma to the muscles, lesions in muscle fibres, should be “closed” by cooling those places, best with cold water or ice – and professionals head to a cryotherapy chamber. The expansion of blood vessels with beer unfortunately has the opposite effect, it increases swelling and, at the same time, worsens the problem.
These discoveries of medical knowledge sadden us, so we look for solace in Northern Mexico, where “natural born runners” live – the Tarahumara Indians. Evolution has created a tribe of approx. 70 thousand people especially adapted for running. Here children and the elderly alike – the Tarahumara – run at long distances without any major exhaustion. This is how “the fittest” survived, by chasing their food or running away from their enemies. According to statistics, one representative of this tribe covered a distance of 560 km in 72 hours. Invited to participate in ultramarathons over the last 15 years, they have won most of them. Scientists have analysed not only the natural conditions of their life, factors of evolution, running techniques in sandals, but also diet, which is composed of very simple ingredients. The Tarahumara Indians base their diet on beans, paprika, corn, different types of greens, and they have their own drinks, which we could call Isotonic, as well as corn beer. And, what’s interesting, the day before traditional races, they celebrate by drinking as much as they possibly can, including beer, which makes them tipsy but not drunk. It seems that this light 1.5% beer with an enormous amount of vitamins, mineral salts and energy, provides a particularly high level of hydration to the organism just before running races which, in mountainous terrain, cover distances over 100 and sometimes 200 km!
Somewhat invigorated by this information we wonder, what now?
Ultramarathon runners and practitioners say that for each dose of beer, a dose of water, for one dose of wine, two doses of water, and we don’t reach higher percentage of alcohol because … there’s only so much water one can drink. / Tomek
Please check how charity action is developing: