Przyszedł czas na podsumowanie, bo trudno zamknąć coś co będzie trwało. Przecież obdarowane Fundacje wykorzystają pieniądze na pomoc potrzebującym, Ci wspomną o darczyńcach w swoich modlitwach, darczyńcy odbiorą nagrodę w postaci tzw., „niespodziewanych” zdarzeń i powiążą ją z naszą akcją, myśląc – to działa! My z Andrzejem, odmłodzeni, jak 50letnie źrebaki, będziemy, w wolnych chwilach, swobodnie oddawali się bieganiu. Dobrze, ale coś się kończy i chciałbym podziękować.
Również i tym razem Kasia wzięła na swoje barki większy kawałek naszego życia, i przejęła część organizacji projektu, co pozwalało mi czasem na „bi-lokację”… w ten sposób akcja, od listopada, mogła toczyć się nieprzerwanie. Okazuje się, że mamy czytelników „wszędzie”!-:), Fanów znalazłem także w Chinach – fajnie! Niektórzy mogą śledzić te wydarzenia tylko i wyłącznie dzięki błyskawicznemu tłumaczeniu jakie robiła Ania Meysztowicz. Dobrym duchem, sportowej części, był Wojtek Ratkowski, którego obecność na treningach była interesująca i bardzo motywowała – wielu chciało sprawdzić, czy on w ogóle dotyka ziemi. Bardzo Wam dziękuję! To również Wasza akcja!
Kiedy, rok temu, przyjmowałem gratulacje za ukończenie IronMana, nie bardzo czułem, aby kibice mieli świadomość co stoi za magicznymi literkami „IM”. Nadal uważam, że trudno to zrozumieć bez osobistego zbliżenia się do wysiłku jaki towarzyszy takiemu wyścigowi. Miałem jednak poczucie, że kibice potrafią docenić wysiłek i poświęcenie jakie trzeba włożyć w przygotowanie takiej próby, że dobrze widzą monotonne i samotne godziny ciężkiego treningu, które trudno zmieścić w poukładanym życiu. Sukces pierwszej akcji pchnął mnie rozpędem w drugi projekt, w którym chciałem opowiedzieć podobną historię, z innym bohaterem. Mecenas Andrzej Zwara – znany prawnik, Prezes Polskiej Adwokatury, rodzina, małe dzieci, telefon grzeje się przez cały dzień, permanentny brak czasu, maksymalny zasięg w biegu ciągłym – 21km. Nie byłem pewien czy da radę – więc był idealnym kandydatem do prawdziwej opowieści „to ponad moje siły”.
Udałem się do Andrzeja mówiąc, że … trochę pobiegamy po sopockich wzgórzach, czasem on sam przewietrzy się w Warszawie, nad Wisłą, no a na deser pojedziemy na krótki wypad w Bieszczady i przemkniemy czerwonym szlakiem bez zbędnej zwłoki. Z racji, że wybrałem osobę nie przywiązującą uwagi do szczegółów – chwyciło.
Andrzej zaczął biegać, ja zacząłem pisać i obaj szybko zrozumieliśmy, że nie będzie łatwo. Nasza historia opowiada o poświęceniu czasu dla ryzykownego projektu, rezygnacji z przyzwyczajeń i często przyjemności, oraz szukaniu motywacji. Żeby urozmaicić te 7 miesięcy, dokładałem ciekawostki o zlodowaceniach, które pozwoliły wyjść człowiekowi z Afryki i zasiedlić kontynenty, o początkach biegania, które miało wpływ na rozwój naszego mózgu, Kasia pilnowała, bym pisał o budowie ścięgna Achillesa, odżywianiu, treningu, przepuściła manifest feministyczny ukryty w opisie, rozmnażających się partenogenetycznie wrotek bdelloidowych, ale postawiła zaporę przed wpisem o gorylach… Cenzurę przeszły treści dotyczące problemu CO2, protokołu z Kioto i wycinki lasów, wpływu sztormu 100lecia na połowy dorsza też nie wzbudzały protestów – bo właśnie o tym wszystkim myśli biegacz na szlaku -:).
Do tego cel charytatywny. Na początku nie bardzo się go widzi, ale to Wy – kibice, włączając się z deklaracjami pokazujecie konkretny, policzalny wymiar akcji, który na dodatek rośnie. Dzięki Wam, wiemy, że wspólnie generujemy prawdziwą pomoc. Znaczna kwota, ponad 82 000 zł [stan na 01.07.15 – deklaracje pierwotne 82 005zł / wpłaty wyższe niż deklaracje + 2620 zł / spodziewana wartość 84 625zł, /wpłynęło ok. 61 000 zł ] , realnie zasili fundacje, które tworzą niebo w miejscach, gdzie anioły ewidentnie poszły na wagary.
Ksiądz Kuba Marchewicz, wykorzysta środki na dokończenie budowy domu dla kolejnych „Burych Misiów”, które czekają na swoje miejsce w Osadzie. Jak przystało na szpitalików, od prawie 1000 lat, Fundacja Zakonu Maltańskiego zaangażuje otrzymane środki w rozwój Szpitala w Barczewie. Wiem, że pieniądze trafiły w najlepsze miejsca. Wspomogliście nieznanych Wam potrzebujących, których stan często nie pozwala, by sami przekazali słowa wdzięczności – robię to za nich i DZIĘKUJĘ z całego serca! Wiem, że nazywa się to „dobrem”.
Obecność wielu osób z akcji „Ironman za respiratory”, bardzo mnie ucieszyła, ale również onieśmieliła, przecież wówczas, wysiłek finansowy był znaczny. Gdy zobaczyłem deklarację Jerzego Kobylińskiego, lidera grupy kibiców, przesłaną krótkim listem do Kasi: „deklaruję 200zł za 1km. Jerzy”, co dawało znowu ogromną kwotę w przypadku osiągnięcia mety, zrozumiałem proste przesłanie – mamy trzymać wysoki poziom, nie mamy tego po prostu zaliczyć. Oczywiście wszystkie zsumowane deklaracje tworzą tę ogromną kwotę i nie sposób wymienić tu każdego, jednak wspomnę jeszcze jedną – klasyczny wyciskacz łez – ponownie małe dzieci, rodzeństwo – Basia świadomie, Marynka półświadomie i Krzyś, który zrozumie za kilka lat – rezygnują ze słodyczy i wspólnie dorzucają 50gr za 1km -:).
O motywacji pisałem w majowym blogu, zakończonym mocnym cytatem z Roosvelta …ale teraz, na zakończenie, widzę to jeszcze z innej strony. Zestawiając naszą, siedmiomiesięczną mobilizację, z życiem osób trwale chorych, walczących dosłownie i na co dzień, nasze zmagania wydają się zaledwie krótkim zrywem. To w czym uczestniczymy? Raczej nie w wydarzeniu sportowym, czy literackim, gdyż którakolwiek z prób, uważana za wydarzenie, mogłyby obrazić konkretne środowisko. Wydaje mi się, że jesteśmy dwoma 50letnimi ochotnikami, którzy podjęli paromiesięczne wyzwanie z samym sobą, w czasie kiedy samozadowolenie i komfort stają się przewodnikami w życiu. Musieliśmy pokonać swoje obawy, częste słabości, czasami również wstyd, regularnie toczyliśmy boje z lenistwem. Na końcu stanęliśmy na starcie realnego wyścigu na 78km po górach. Tu nasze doświadczenia są różne, dlatego podziwiam Andrzeja, że w tak krótkim czasie i przy bogatym w obowiązki życiu, wytrzymał cały projekt, tak psychicznie, jak i fizycznie – to potężne obciążenie. W nieco ponad pół roku przeobraził się w ultrasa, na końcu stoczył biegowy bój bez ułatwień, bez odpuszczania, pomimo że czasu było dość, by sobie ulżyć.
Na mecie, po 78km, 15 godzinach i 12minutach zameldowaliśmy się bez oszczędzania sił, 48 minut przed limitem. Poczuliśmy ogromną satysfakcję i to jest nasza nagroda.
Andrzej – prawie 21 lat temu moje życie się zatrzymało, wówczas stałeś przy mnie i nie pozwalałeś bym się bał, prowadziłeś przez labirynt naszego systemu niesprawiedliwości, za co jestem Ci ogromnie wdzięczny. Ufam, że ten projekt i przygoda, w której mogłem być Twoim przewodnikiem dała Ci wiele satysfakcji, ekstremalnych wrażeń, i … nowych sił. Dziękuję, że pobiegłeś ze mną. Tomek
PS. Akcja „Pomoc za Ultramaraton” osiągnęła metę, jednakże konto Fundacji Maltańskiej pozostaje otwarte. Jeśli ta historia kogoś zainspiruje i zmobilizuje, to proszę się nie wahać i wpłacać, z całą pewnością pieniądze zasilą dobry cel. http://ultramaraton.zakonmaltanski.pl//wspierajacy/
Fundacja ma status OPP, można dokonać stosownego odliczenia w PIT za bieżący rok
Fundacja Polskich Kawalerów Maltańskich w Warszawie „Pomoc Maltańska”. Nr rachunku bankowego: PKO BP S.A. 51 1020 1156 0000 7602 0089 7512
z dopiskiem „TT – ultramaraton”
translation Anna Meysztowicz
The time has come to summarise, because it is difficult to close something that will continue. The Foundations receiving the donation will use the money to help those in need, these people in turn will thank their donors in their prayers, the donors will collect prizes in the form of “unexpected” events and will connect them with our campaign, thinking – this works! Myself and Andrzej, rejuvenated like 50-year-old colts, will, in our free time, happily continue running. Ok, but something IS ending and I would like to thank you all.
Once again Kasia took on the bulk of our lives and took over the organisation of part of the project, which enabled me to “bi-locate” from time to time… this way the campaign could continue uninterrupted since November. It turns out that we have readers literally “everywhere”!J I have even found fans in China – cool! Some of them can only follow these events thanks to the speedy translations of Anna Meysztowicz. The good spirit of the sporting part was Wojtek Ratkowski, whose presence at our training sessions was very motivating – many wanted to verify whether he actually touches the ground. Thank you so much! This was also your campaign!
When, one year ago, I was getting congratulated on finishing the Ironman, I didn’t really feel that the fans were truly aware of what stands behind the magical letters “IM”. I still believe that it is difficult to understand this without personally drawing close to the effort that accompanies such a race. I did have the feeling, however, that the fans were able to appreciate the effort and sacrifice that must be made in order to prepare for such a test, that they can clearly see the monotonous and lonely hours of hardcore training that are difficult to fit into an ordered lifestyle. The success of the first campaign propelled me quickly into the second project where I wanted to share a similar story with a different hero. Solicitor Andrzej Zwara – a well-known lawyer, Chairman of the Polish Bar Council, a family, small children, the phone ringing off the hook all day long, a permanent lack of time, maximum distance in a continuous run – 21 km. I wasn’t sure that he could do it, so he was the ideal candidate for the true story of “this is beyond my capabilities”.
I approached Andrzej saying that… we would run a little over the hills of Sopot, that sometimes he could take a breather on his own in Warsaw, by the Vistula River, and that for dessert we would drop into the Bieszczady mountains and take a run along a red trail without unnecessary loitering. Since I had chosen someone who pays no attention to details – it worked.
Andrzej began running, I began writing and we both quickly came to understand that this would not be easy. Our story tells about sacrificing time for a risky undertaking, resigning from our habits and often from pleasures, as well as searching for motivation. In order to somehow diversify these 7 months, I added some interesting titbits on the ice ages that enabled man to leave Africa and settle the continents, about the beginnings of running, which influenced the development of our brains, Kasia made sure I wrote about the construction of the Achilles tendon, nutrition, training, she let go the feminist manifestation concealed in the description of the parthenogenetically reproducing bdelloid rotifers but protested against a post on gorillas… Contents concerning the problem with CO2, the Kyoto Protocol and felling of forests, as well as the influence of the storm of the century on cod fishing all underwent censorship and didn’t result in protests – because these are all things that a runner thinks about on the trail -:).
Add to this the charity goal. In the beginning it is not all that evident but you – our fans – joining in with your declarations show the countable dimension of the campaign, which keeps expanding. Thanks to you we know that, together, we will generate some authentic assistance. A significant sum of over 82000 PLN (if all the donations come in), will realistically help the foundations that are trying to recreate heaven in those places where the angels are obviously playing truant.
Father Kuba Marchewicz will direct these resources into completing the construction of a house for new “Dun Teddy Bears”, who are awaiting their places in the Settlement. As is the case with hospitals for nearly 1,000 years, the Foundation of the Order of Malta will engage any resources received in the development of the hospital in Barczewo. I know that this money has reached the best possible places. You have helped strangers in need whose condition often doesn’t enable them to convey their gratitude on their own – I do this for them and I THANK YOU with all my heart! I know that this is called “goodness”.
The presence of many people during the “Ironman for respirators” campaign pleased me greatly but also intimidated me, the financial effort at the time was enormous. When I saw the declaration of Jerzy Kobyliński, the leader of the group of fans, sent in a short letter to Kasia: “I declare 200 zł per kilometre. Jerzy”, which also gave a huge sum in the event of reaching the finishing line, I understood the simple message – we have to uphold a high level, we can’t just cross this off the list. Naturally all of the totalled declarations together create this enormous sum and it is not possible to mention each and every one of you here but I will mention one more – a classical tearjerker – once again with small children, siblings – Basia intentionally, Marynka semi-intentionally and Chris, who will understand in a few years why they are giving up their sweets and adding 50 grosze per km -:).
I wrote about motivation in a blog post in May, concluded with the powerful quote from Roosvelt… but now, to conclude, I see this from another angle too. Lining up our seven-month mobilisation with the life of those permanently ill, literally fighting every single day, our struggles seem to only be a short fragment. What we are participating in? Not really a sporting event, or a literary one, since any attempt considered to be an event, could offend a certain milleau. I see us as two 50-year-old volunteers, who took on a several month challenge with our own selves, at a time when self-satisfaction and comfort are becoming life guides. We had to conquer our fears, our frequent weaknesses, and sometimes also humiliation. We also regularly battled against laziness. In the end we stood at the starting line of an authentic race along 78 km of mountain trails. And here our experiences differ, which is why I admire Andrzej so much that, in such a short time, and with his highly demanding lifestyle, he survived the entire undertaking both physically as well as psychologically – it was a huge burden. In just over six months he metamorphosed into an ultramarathon runner, in the end he fought a running battle with no easy way out, without giving in even a little bit although there was enough time to slacken the pace.
At the finishing line, after 78 km, 15 hours and 12minutes, we registered without reserving our energy, 48 minutes before the time limit. We felt enormous satisfaction and that is our prize.
Andrzej – nearly 21 years ago my life was put on hold. You stood by me then and didn’t allow me to fear, you led me through the labyrinth of our injustice system for which I am enormously grateful to you. I trust that this project and adventure in which I could be your guide provided you with a lot of satisfaction, extreme emotions and … new strengths. Thank you for running with me. Tomek
PS. The “Help for the Ultramarathon” campaign has reached the finishing line but the bank account of the Foundation of the Order of Malta remains open. If this story inspires and mobilises anyone, please don’t hesitate and pay, your money will without a doubt benefit a worthy goal.
http://ultramaraton.zakonmaltanski.pl//wspierajacy/