Archiwa kategorii: Uncategorized

14. Urozmaicić trening / ENG: diversify training

Istnieje więcej niż jeden przepis na trening długodystansowy. Pomijam zawodowców i rekordzistów, bo się na tym nie znam, ale amatorzy mają bogate menu treningowe. Każdemu smakuje coś innego i na końcu wcale nie musi odbijać się czkawką. Są tacy, którzy biegają w równym tempie bez wielkich udoskonaleń dzień w dzień, inni urozmaicają trening interwałami, ćwiczeniami technicznymi, których mało kto lubi, ale i tak swoje muszą przebiec. OK, ale gdy wchodzimy w objętości 60km biegu tygodniowo, zaczynają trzeszczeć ścięgna, powoli tracimy ochotę na wysiłek, a dodatkowo zimowa pogoda nie nastraja, to trzeba coś zmienić.

żabki - no nie jest to łatwe :)
żabki – no nie jest to łatwe :)

Dobrze jest pójść raz w tygodniu na pływalnie, by ulżyć dobitym nogom, a jeśli płyniesz aktywnie i nie zalegasz przy ściance jak foka, to trening na podtrzymanie wydolności tlenowej masz zaliczony. Dobrze jest również znaleźć salę gimnastyczną, gdzie możesz się dobrze rozciągnąć, no i porobić trochę ćwiczeń ogólnorozwojowych.

DSC_0090

DSC_0091
Wojtek Ratkowski – prezentuje gwiazdę – kiedyś to nie było takie trudne 🙂 a dzisiaj – tyle emocji

Wzmacnianie innych partii mięśni jest kluczowe przy bieganiu … długim bieganiu. W końcu, na pewno siądą nasze resory i ciało zacznie telepać się na coraz sztywniejszych nogach. Ostatnie 30km do mety, będziemy toczyli się siłą woli, marzeniami o ukończeniu, ale również silnym brzuchem, plecami a zwłaszcza pasem biodrowym. W książce Scotta Jurka – jednego z najlepszych ultrasów świata – jest rozdział poświęcony poszukiwaniom metod treningu, które mogą poprawić jego wyniki, bo dalej jak 50-70km dziennie trudno biegać dzień w dzień, nawet Scottowi. Wymyślili taśmę gibbon.

Okazuje się, że chodzenie po niej wzmacnia układ biodrowy, stabilizuje krok i właśnie to jest kluczowe na końcówce – ostatnich 25km, kiedy metę już czuć tuż tuż, jesteś tak blisko, że już się nie chce zawiązać buta – z resztą jak tu się zgiąć po, np. 75km biegu. W innym źródle wyczytałem, że najlepszym treningiem jest ciągłe urozmaicanie i zaskakiwanie organizmu, który szybko przyzwyczaja się do powtarzalnych cykli i adaptuje, unikając wysiłku.

DSC_0118
Fotograf Ania (córka) na batucie
niestety nie dokręciłem całości -:(
niestety nie dokręciłem całości -:(

A propos ‘gimnastyki’ – po ukończeniu ultra 100km po Beskidach – (Bieg 7 Dolin), wlokłem się do punktu z masażem, licząc, że obok jest jakiś prysznic. Mili stażyści pokazali, że nieopodal jest wszystko co trzeba bym umył nogi. Wchodzę do kontenerowej łazienki i widzę, że umywalki są na wysokości pomiędzy moim pępkiem a piersiami – pewnie tak pomyślane, by nie nachlapać. Obok stoi zmarnowany ultras, który błądzi zrozpaczonym wzrokiem i kombinuje jak wsadzić nogę do umywalki na poziomie 1m30cm – niemożliwe. No i tak wzajemnie sobie pomagając umieścić kończyny na niebywałej wysokości, po chwili uzyskaliśmy status ‚czysty’, łazienka niestety została mokra.

Profesor
Profesor
nadal
nadal Profesor – maratończyk!
Ania
Ania

Transaltion Anna Meysztowicz

  Diversify training

There is more than one recipe for long-distance training. I am skipping professionals and record holders because I am not an expert in this, but amateurs have a wealthy training menu. Everyone likes the flavour of something different and at the end you don’t necessarily have to have hiccups. There are those who run at an equal pace without any great improvements day in day out. Others diversify their training with intervals, technical exercise that no one really likes but has to run their fair share either way. Ok – when we enter a level of 60 km run each week, our tendons begin to creak, we slowly lose the will to make the effort and additionally the winter weather doesn’t help our mood, so we have to make some changes. It’s good to go swimming once a week to soothe our exhausted legs, and if you swim actively and don’t hang around by the wall like a seal, then your training for maintaining oxygen efficiency is done. It is also good to find a training room where you can have a proper stretch and do some general exercises.

Strengthening other groups of muscles is key for running – long distance running. In the end our springs will likely collapse and our body will begin to shake on increasingly stiff legs. The last 30 km to the finishing line we will roll along by sheer willpower, dreams of finishing but also with the help of some very strong stomach, back and particularly hip muscles. In the book by Scott Jurk – one of the world’s best ultramarathon runners – there’s a chapter dedicated to the search for the training methods that can improve his results as it is difficult to run further than 50-70 km per day even for Scott. They invented the gibbon tape. It turns out that walking on it strengthens the hip system, stabilises the step, and that is what is key in the final 25 km when the finishing line is so so near that you don’t even want to tie your shoelaces – but how are you able to bend after, e.g. 75 km of running. I read in a different source that the best training is to constantly diversify and surprise the body, which quickly adapts to repetitive cycles and does so avoiding effort.

Concerning  “exercise” following the ultra – after completing 100 km in the Beskid Mountains – the Run of the 7 Valleys, I dragged myself to the massage point, counting on there being a shower somewhere nearby. Some friendly interns showed me that, close by, was everything necessary to wash my legs. I walk into the container bathroom and see that the sinks are located at the level between my belly button and my chest, probably so as not to splash. A wrecked ultra runner is standing next to them, looking around desperately and wandering how to put his leg into a sink located at 1 m 30 cm – impossible. And so, helping one another to fit our limbs at an incredible height we gained the status of being clean. Unfortunately the bathroom remained wet.

13. Toi-Toi rozdaje medale / ENG: Toi-Toi hands out medals


dzisiaj, od rana włączam się w modlitwę za powodzenie operacji            Tatiany – jesteśmy z Tobą!  [ po ponad roku ciężkiej walki z chorobą Tatiana wróciła do zdrowia – info. ze stycznia 2016r. ]

starting today and until the morning, I join in the prayer for Tatiana – we stand with you, Tatiana!


 English translation below the text

W połowie stycznia uczestniczyliśmy wraz Andrzejem w ciekawym wykładzie na temat problemów z przewodem pokarmowym u biegaczy. Tu szczególnie skupię się na części wykładu Profesora Kazimierza Ciechanowskiego, kierownika Kliniki Nefrologii, Transplantologii i Chorób Wewnętrznych Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie – również maratończyka. Wybaczcie, że pominę część dotyczącą dolegliwości jak krwawienia jelitowe, parcie, zaparcie i popuszczanie – wystarczy, by wiedzieć, że takie ryzyka istnieją. Chyba dobrym podsumowaniem tej części wykładu są, przywołane przez Profesora, słowa Billa Rodgersa, jednego z najlepszych amerykańskich maratończyków, który powiedział: „więcej maratonów jest wygrywanych bądź przegrywanych w przewoźnych toaletach …”.

DSC_0005
Prof. Wojciech Ratkowski – gospodarz konferencji

OK., muszę zacząć od podstawowych informacji – w stanie spoczynku przez nasz organizm przepływa ok. 5 l. krwi na minutę, a przy wysiłku 25 l. krwi, głównie kierowanej do mięśni i na początku również do mózgu – stąd powiedzenie, że podczas joggingu na pierwszych 10km rozwiążesz większość problemów, albo pozostaną nierozwiązywalne. W pewnym momencie wzrasta temperatura i zaczynasz się pocić, co również wymaga zwiększonego (4x) przepływu krwi przez skórę, co jak dostrzegasz, musi odbywać się kosztem dotlenienia mięśni. W tej sytuacji nasz organizm nie ma możliwość zajmowania się żołądkiem i trawieniem. Maksymalnie streszczając – wszystkie możliwe dolegliwości „żołądkowe” wynikają z niedokrwienia przewodu pokarmowego, intensywności wysiłku, mechanicznych wibracji i to proporcjonalnie do stopnia niewytrenowania.

Przepływ krwi w przewodzie pokarmowym zmniejsza się do 20% wartości spoczynkowej, a w wątrobie do 35-40% wartości spoczynkowej i to jest dodatkowy kłopot, gdyż wątroba jest magazynem glikogenu wątrobowego, a więc źródłem glukozy dla mięśni. Z każdym kilometrem biegu, jak również wyższą temperaturą, przepływ krwi zmniejsza się jeszcze bardziej z powodu odwodnienia. Jak widzisz – im dalej tym gorzej. Czasami jest tak źle, że zwyczajnie odczuwasz bóle i amatorzy, zabierają na bieg pastylkę – ketonal czy ibuprofen i to jest fatalne, gdyż te leki dodatkowo zmniejszają przepływ krwi i uszkadzają nabłonek jelita. Jak boli to boli, musisz zwolnić i lepiej przeczekać, niż łykać tableki.

Gdy biegasz wolno, organizm ma czas na adaptację, która ochroni cię przez kłopotami, ale problemy mogą zacząć się już przy biegu na poziomie 70-75% VO2Max – czyli bieg w 2 zakresie, albo inaczej – szybciej od tempa konwersacyjnego.

W żołądku niewiele się wchłania – ten proces odbywa się w jelitach, dlatego jest ważne, by przed startem żołądek był opróżniony, a przynajmniej, by w nim nie chlupotało.

Według Profesora warto unikać przed biegiem produktów mlecznych, tłustych, białkowych, ponieważ one najdłużej zalegają w przewodzie pokarmowym. Ekspert skreśla również pokarmy bogate w błonnik – odciągają bowiem wodę i długo zalegają; pokarmy oraz napoje bogatych we fruktozę, nie zaleca również dużego ładunku glukozy tuż przed startem, gdyż nie zdąży się wchłonąć i zwiększając stężenie, de facto odwadnia.
W tym miejscu muszę wtrącić wypowiedź Prof. Wojciecha Ratkowskiego, (moderatora i prelegenta), który pokazał swoją dietę przed jego najlepszym maratonem (2h12min49s) w 84 roku – i była to zupa mleczna, kanapki z dżemem a 3 godziny przed startem jakiś kotlet, ziemniaki i chyba odpuścił cebulę oraz kapustę. Takie były czasy – jednak, bądź tu mądry. Obaj panowie na koniec wykładu byli zgodni, że gdyby Bill Rodgers (2h09m – rekord życiowy) biegał w dzisiejszych czasach i miał dostęp do pełnej wiedzy, byłby pierwszym w programie „Maraton under 2 hours”

DSC_0002
ok. 300 słuchaczy – aula była pełna, część stała na korytarzu

Przewód pokarmowy można również trenować np. pijąc w trakcie długiego wysiłku i uruchamiając procesy wchłaniania. Jako niezawodowcy, pocąc się tracimy  ok. 1 litra na 1 godzinę, więc spróbujmy wypić w trakcie biegu podobną ilość. To sporo i pewnie będzie chlupotało, ale później to zaprocentuje. Do tego uzupełnianie węglowodanów w tempie odpowiadającym zużyciu – czyli 1g/min – jakieś 60g w godzinę. Bardzo istotne jest również uzupełnianie elektrolitów, w ilości 20-40 mmol/litr sodu. Najlepiej, gdy te składniki podawane są razem, bo wówczas lepiej się wchłaniają. Gotowy izotonik oczywiście można kupić – im dalej zamierzasz biec tym szukaj tych z większym stężeniem sodu. Możesz również mieszankę przygotować samemu: – ½ łyżeczki soli, 240 ml np. soku pomarańczowego, albo twojego ulubionego i 360 ml wody mineralnej, albo jeszcze prościej ½ łyżeczki soli, 2 łyżeczki cukru w 600 ml wody.

Okazuje się, że tempo opróżniania połowy treści z żołądka wynosi około 85 minut u niewytrenowanej osoby, a skraca się do ok. 66 minut u wytrenowanej. Albo inaczej – osoba niewytrenowana wchłania do 600 ml wody na godzinę, zaś wytrenowana nawet 1 litr.

Gdy już biegniesz w swoim maratonie, pamiętaj, że z czystą wodą nie należy przesadzić, gdyż wraz ze zużyciem elektrolitów dodatkowe rozcieńczanie wodą prowadzi do hiponatremii, czyli do zmniejszenia stężenia sodu. Ponieważ narastający wysiłek zmniejsza ukrwienie jelit, a to jeszcze jest potęgowane przez odwodnienie, to dochodzi do sprzężenia zwrotnego – odwodnienie utrudnia nawadnianie. Profesor zaleca następująca kolejność picia – na początku (5-10km w zależności od temperatury otoczenia) pijemy izotoniki, a dopiero później czysta wodę, na pół godziny przed metą nie zaszkodzi, a niektórych uskrzydli, kofeina z cukrem – czyli posłodzone espresso (jeśli masz miły support na 37km …w co wątpię), lub gotowy koncentrat.

Pierwszym prelegentem był dr Paweł Klincewicz – gastroenterolog, kierownik Pracowni Endoskopii Uniwersyteckiego Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej w Gdyni, który mówił o pracy nabłonka jelitowego i zmianie flory bakteryjnej w okresie dużych przeciążeń treningowych. Zalecił odbudowę flory poprzez stosowanie probiotyków.

Łącząc te informacje – wszystko sprowadza się do odżywiania w odpowiednim odstępie czasu przed i regeneracji po dużych treningach, systematycznym adaptowaniu się i uczeniu odżywiania w czasie wysiłku. Na koniec wykładu, Profesor Wojciech Ratkowski dodał praktyczną uwagę dla wrażliwych żołądków – na godzinę przed startem można spróbować zażycia 1-2 pastylek węgla – by o wynik powalczyć na trasie a nie przegrywać w toi-tojce.

Translation – Anna Meysztowicz

TOI-TOI HANDS OUT MEDALS

Halfway through January I attended together with Andrzej an interesting lecture about problems with the digestive tract in runners. Here I will partly focus on the lecture by Professor Kazimierz Ciechanowski, Head of the Department of Nephrology, Transplantology and Internal Diseases at the Pomeranian Medical University in Szczecin – also a marathon runner. Forgive me for skipping the part about intestinal bleeding, constipation and incontinence – it’s enough to know that such risks exist. I think that a good summary of this part of the lecture are the words of Professor Bill Rodgers, one of the best American marathon runners, who said: more marathons are won or lost in portable toilets…”.

Ok, I have to start with the basics – when resting, about 5 litres of blood circulates through our bodies per minute, and this rises to 25 litres with physical exertion, principally directed to our muscles and, at the beginning, also the brain – hence the saying that, during the first 10 km of jogging, you can solve most of your problems or otherwise they will forever remain unsolvable. At a certain point in time the temperature rises and you begin to sweat, which also requires an increased (4x) flow of blood frought the skin, which, as you can see, must take place at the expense of oxygenating the muscles. In this situation our body is unable to take care of the stomach and digestion. To put this as simply as possible – any possible “tummy trouble” results from the lack of sufficient blood supply to the digestive tract, the intensity of the effort, mechanical vibrations, and this in proportion to the degree of  the lack of training.

Blood flow in the digestive tract is decreased to 20% of the resting value and, in the liver, to 35-40% of the resting value, and this is an additional problem as the liver is the warehouse of liver glycogen, and thus the source of glucose for the muscles. With each kilometre run, as well as the increased temperature, blood flow decreases even more because of dehydration. As you can see – the further you go, the worse it gets. Sometimes it’s so bad that you actually feel pain and amateurs take painkillers with them – ketonal or ibuprofen, and this is tragic as these medicines additionally decrease blood flow and damage intestinal tissue. If it hurts then it hurts, you must slow down and are better off waiting then swallowing pills.

When you run slowly, the body has time to adapt and this protects you against problems but problems may start already when running at the level of 70-75% VO2Max – i.e. running in the second scope or, in other words – faster than conversation speed.

Not much can be absorbed in the stomach – this process takes place in the intestines, hence it is important to empty your stomach before starting off or at least for it not to squelch.

According to the Professor, it is worth avoiding, before running: dairy, fatty and meat products, as they remain the longest in the digestive tract. The expert also rules out fibre rich food – the fibre draws out water hence also being slow to digest; food and drinks high in fructose are to be avoided, as well as large amounts of glucose just before starting off as it will not have time to be absorbed and, increasing concentration, will cause dehydration.

Here I must add the speech of Professor Wojciech Ratkowski, (moderator and speaker), who presented the diet he was on before his best marathon (2 h 12min 49 s) in 1984 – this was hot cereal with milk, jam sandwiches and, 3 hours before starting, some meat and potatoes and I think he skipped the cabbage and onion. That’s how it was back then but hey, you be smart and decide. Both men finished up in agreement that had Bill Rodgers (2 h 9 m – his best ever record) run today and had access to full knowledge, he would be the first in the “Marathon under 2 hours” programme.

The digestive tract can also be trained, e.g. by drinking during prolonged effort and setting in motion absorption processes. As amateur runners, we lose around 1 litre of water per hour when we sweat, so let’s try to drink a similar amount during our run. This is a lot and it will probably squelch in our stomachs, but it will pay off later. Additionally we need to replenish our carbohydrates in the rhythm equivalent to their use – i.e. 1 g/min – some 60 g per hour. It is also very important to replenish the electrolytes in the amount of  20-40 mmol/litre of sodium. It’s best if these ingredients are given together as they are better absorbed then. Of course a ready isotonic can be bought – the further you intend to run, look for those with a higher concentration of sodium. You can also prepare a formula yourself: ½ a teaspoon of salt, 240 ml of orange or another favourite juice, and 360 ml of mineral water or, even simpler: ½ a teaspoon of salt and 2 teaspoons of sugar in 600 ml of water.

It turns out that emptying half of your stomach contents takes about 85 minutes in an untrained person and falls to approx. 66 min in a trained one. In other words – an untrained body absorbs up to 600 ml of water an hour, and a trained one even 1 litre.

Once you are running in your marathon remember not to overdo it with plain water as, together with using up electrolytes, the additional dilution with water leads to hyponatremia, e.g. a lower concentration of sodium in the blood. As the growing effort decreases blood supply to the intestines, and this is further intensified through dehydration, it leads a loop situation – dehydration hinders hydration. The Professor recommends the following drinking pattern: at the beginning (5-10 km depending on the temperature of the surrounds), we drink isotonic drinks, and plain water only later, half an hour before the finishing line it won’t hurt – and give others a nice kick – to drink some caffeine with sugar – i.e. sweetened espresso, or a ready concentrate.

The first speaker was Dr Paweł Klincewicz – a gastroenterologist, Head of the Endoscopy Laboratory at the University Institute of Maritime and Tropical Medicine in Gdynia, who spoke of the work of the intestinal tissue and the change of bacterial flora during the period of large training overload. He recommended to rebuild the flora by taking probiotics.

Linking this information together, it all leads to eating enough in advance and regenerating our bodies after intense training, systematic adaptation and learning how to eat during physical effort. At the end of the lecture, Professor Wojciech Ratkowski added a practical comment for the sensitive stomachs – an hour before starting you can try to take 1-2 tablets of medicinal charcoal – so as to battle it out for your result on the track and not lose your run in a toi-toi cubicle.

12. Człowiek kontra wiatr / ENG: Man vs. wind

Na początku stycznia przeszły przez Polskę ogromne wichury, co widać gdy biegniemy w terenie i możemy oglądać efekty tego żywiołu, ale silny wiatr to nie tylko destrukcja.

niedługo po wichurach - łamały się drzewa dość dobrze osłonięte
niedługo po wichurach – również połamane dość dobrze osłonięte drzewa

Sprawa dotyczy dorsza – tak, dokładnie chodzi o rybkę, którą lubisz zjeść podczas urlopu nad morzem. Właśnie dowiedziałem się, że od początku tego roku będzie można odławiać mniejszego dorsza – z 38cm długości obniżyli do 35cm. Problem z tą rybą jest dwojaki – mamy jej coraz mniej, gdyż łowiliśmy za dużo, nie dając możliwości odrodzenia się stad, a do tego dorsz jest nieco „chudszy” – kiedyś 40cm ryba ważyła 800 g., teraz jakieś 600g., a patrząc na średnią masę w stadzie to z 5-7kg spadła do 2-3kg na osobnika. Jak na to nie patrzeć dorsz chudnie i jest go mniej, stąd zostały wdrożone kwoty połowowe, itd.

No, ale co z tym wiatrem? Dorsz jest rybą drapieżną, chętnie zajada szprota i śledzia, natomiast składa ikrę w zimnej, głębinowej wodzie o odpowiednim zasoleniu i natlenieniu, i tu jest problem. Bałtyk jest małym, zamkniętym morzem, na dnie którego zalegają coraz większe beztlenowe pustynie, które od lat 60tych podwajają powierzchnia w tempie co 10 lat. Złożona ikra w takich warunkach dusi się i odbudowa stada dorsza, i nie tylko dorsza, jest zagrożona. Samo falowane Bałtyku wiele nie da, gdyż natlenienie taką metodą jest ograniczone i sięga przy największych sztormach (parę dni w roku) do głębokości 40m, a to nie wystarcza. Jednak ostatnie wichury, które łamały drzewa na lądzie, pomogły dorszom w inny sposób – wg. niemieckich służb hydrologicznych niedawno mieliśmy do czynienia z historycznie silnym wlewem do Bałtyku, bardziej zasolonych wód z Morza Północnego – ponoć nie było tak wielkiego przepływu wód przez Cieśniny Duńskie od 1880 r. Tak, natura daje sobie radę i tą metodą, co jakiś czas, skutecznie zasila głębiony cięższą (gęstszą = bardziej zasoloną) i dobrze natlenioną wodą, co ma kolosalny wpływ na odtworzenie populacji ryb głębinowych.

Czy tu należy dopatrywać się decyzji Ministerstwa Rolnictwa ws. zmniejszenia rozmiarów ryb dopuszczonych do odłowu? Nie. Sprawa jest skomplikowana – dyrektywy unijne wprowadziły zakaz odrzutu – czyli wyrzucania niechcianej części połowu, a MR (w skrócie) zmniejszyła dopuszczalny do odłowu rozmiar ryby. Czy zatem człowiek chce zepsuć coś co wiatr pomaga naprawić?– Pewnie nie chce, ale… Ku przestrodze przytoczę historię. Giovanni Caboto, żeglujący pod banderą brytyjską odkrył w 1497 r. Labrador i Nową Funlandię i w dziennikach pokładowych, m.in., opisał niesamowitą mnogość ryb – było ich tak wiele, że żeglarze łapali je wiadrami – była to ławica dorsza. Później odkryta ławica nowofunlandzka była jeszcze większa i wydawała się wręcz niewyczerpalna. Nastąpił rozkwit przemysłu połowowego, który rozwijał się i żywił przez stulecia, aż przesadzono. To make long story short – w 1960 r populacja dorsza na Atlantyku spadła do 1,6 mln t, 30 lat później było to 22 tys. t., a w 1992 zakazano połowy dorsza w tym akwenie. Dzisiaj obie prowincje Kanady należą do tych – delikatnie mówiąc – mniej popularnych.

Czy chcemy siłować się z wiatrem? Raczej nie, nie mamy szans – wyobraź sobie, że energia tropikalnego, 24-godzinnego huraganu to mniej więcej tyle energii ile rocznie zużywają energii Francuzi.

kolejne złamane drzewo
kolejne złamane drzewo

Translation Anna Meysztowicz

Man vs. wind

At the beginning of January gale-force winds swept through Poland, which you can see when running in the countryside and we are able to observe the effects of this element, but strong wind is not just destruction. This issue also concerns codfish – yes, I mean precisely the fish that you like to eat during your sea holiday. I just recently found out that, since the beginning of this year, it will be possible to find smaller codfish – shortened from 38 cm long to 35 cm. The problem with this fish is two-sided – we have less and less of it as we have fished too many, not giving them a chance to reproduce in adequate numbers, and furthermore the cod is somewhat „slimmer” – once a 40 cm fish weighed 800 g, now it is approx. 600 g, and looking at the average weight it has fallen from 5-7 kg to 2-3 kg per individual. No matter which way you look at it, the codfish is slimming down and there’s fewer of them, thus fishing quotas have been introduced, etc.

But what about this wind? The cod is a predatory fish, it gladly consumes herring and sprats, however it lays its eggs in cold, deep water with the appropriate degree of saltiness and oxygen, and here is the problem. The Baltic is a small, closed sea, on the bottom of which there are growing deoxygenated “desserts” that, since the 1960s, have been doubling in surface area every ten years. Eggs laid in such conditions suffocate and rebuilding the flock of cod, and not just cod, is under threat. The undulation of the Baltic Sea itself won’t give much effect, as oxygenation through this method is limited and reaches during the largest storms (a few days a year) to the depth of 40 m, and that is not enough. However, the latest winds, which broke trees on land, helped the codfish in a different way – according to the German hydrological services we recently experienced a historically strong inflow into the Baltic of saltier waters from the North Sea – apparently there hadn’t been such a large flow of water through the Danish Straights since 1880. Yes, nature knows how to manage and, through this method, every once in a while, successfully supplies the depths with heavier (denser = saltier) and well-oxygenated water, which has an enormous influence on rebuilding the population of deep-sea fish.

Should we examine the decision of the Ministry of Agriculture here regarding the decreasing of the size of fish permitted for fishing? No. The issue is complicated – EU directives have introduced a ban on rejection – i.e. discarding the unwanted catch, and the Ministry has decreased the size of the fish permitted for fishing. Thus does man wish to destroy something the wind is helping to fix? He probably doesn’t but… Let me cite a story here as warning. Giovanni Caboto, sailing under the British flag, discovered in 1497 Labrador and Newfoundland and, in his sailing diaries, described, among others, the incredible amount of fish – there were so many that the sailors caught them by the bucketload – these were all codfish. The later discovered Newfoundland school of fish was even larger and seemed to be inexhaustible. The fishing industry experienced a bloom. It developed over the centuries until it had really gone over the top. To cut a long story short – in 1960, the cod population in the Atlantic dropped to 1.6 million tons, and 30 years later this was just 22,000 tons. In 1992 fishing for cod was banned in this basin. Today both of Canada’s provinces are among the (mildly put) less popular.

Do we want to fight the wind? Preferably not, we don’t have any hope – note that the energy of a 24-hour tropical hurricane is more or less the same as the amount of energy used annually by the French.

11. Rotmistrz Witold Pilecki / ENG: Captain Witold Pilecki

Dzisiaj przypada 70 rocznica wyzwolenia więźniów z niemieckiego obozu w Oświęcimiu. Z pewnością poświęcę chwilę na specjalną modlitwę, ale również chciałbym w tym miejscu, w szczególny sposób, wspomnieć o rotmistrzu Witoldzie Pileckim.

Witold Pilecki - źródło Wikipedia
Witold Pilecki – źródło Wikipedia

Symbol niezłomności.

Dał się schwytać przez gestapo, po to by dostać się do obozu w Auschwitz, zorganizować tam ruch oporu i wsparcia dla więźniów, w końcu uciekł z obozu, by świadczyć o tym co widział. Po wojnie został aresztowany przez komunistyczne władze, był torturowany i stracony 25 maja 1948 r.

Nie próbuje streszczać biografii, z pewnością znajdziecie sporo źródeł w Internecie, ale chciałbym Wam puścić muzykę, którą szwedzki zespół Sabaton rozsławia imię naszego bohatera w świecie

Inmate 4859 : https://www.youtube.com/watch?v=ODkQwLMvVKw

Sabaton,_Joakim_Brodén  źródło Wikipedia
Sabaton,_Joakim_Brodén źródło Wikipedia

Trzeba oddać, że polscy artyści też podjęli temat np.: raper Tadek, czy Lech Makowiecki w rytmie ballady, ale chyba dzieła te nie przepłyną ni Odry ni Bugu.

https://www.youtube.com/watch?v=tz_7-BMu7tc

To już kolejny raz gdy Szwedzki zespół heavy metalowy sięga po inspirację dla własnej twórczości z naszej historii.

Uprising: https://www.youtube.com/watch?v=ovlvjOoTi7s

Cud nad Wisłą : https://www.youtube.com/watch?v=Nrd1FH6no_s

40:1:   https://www.youtube.com/watch?v=1QL0bXxjqEQ

Translation Anna Meysztowicz

Today is the 70th anniversary of the liberation of prisoners from the German concentration camp Auschwitz (Oświęcim). I will certainly offer a moment of special prayer today, but I would also like to remember here, in a special way, Captain Witold Pilecki.

A symbol of indomitability.

He allowed himself to be caught by the Gestapo, in order to enter Auschwitz and organise a resistance movement there and support for the prisoners. In the end he escaped the camp in order to testify as to what he saw. After the war he was arrested by the communist authorities, was tortured and lost his life on 25 May 1948.

I am not attempting to summarise his biography, you are sure to find many sources of information on the Internet, but I would like to play you the music through which the Swedish band Sabaton is promoting our hero around the world.

Inmate 4859: https://www.youtube.com/watch?v=ODkQwLMvVKw

I should add that Polish musicians also took up the topic: the rapper Tadek or Lech Makowiecki in the rhythm of a ballad, but these pieces are unlikely to cross the Odra or Bug rivers.

https://www.youtube.com/watch?v=tz_7-BMu7tc

This isn’t the first time the Swedish heavy metal group has reached for inspiration for their work from our history.

Uprising: https://www.youtube.com/watch?v=ovlvjOoTi7s

Cud nad Wisłą (Miracle upon the Vistula): https://www.youtube.com/watch?v=Nrd1FH6no_s

40:1:   https://www.youtube.com/watch?v=1QL0bXxjqEQ

10. szok na 18km – wrotki bdelloidowe / ENG: shock at 18 km – bdelloid rotifers

Chyba jesteśmy zmęczeni. Andrzej ma dużo pracy i ciężko mu zmieścić wszystkie treningi, mnie dokucza staw skokowy, mimo tego, w ostatni weekend zaczęliśmy zwiększać zasięg – 25km w sobotę i 13km w niedzielę, a że wszystkie te biegi prowadzą w terenie (na 25km – 350m różnicy wzniesień) to można całość spokojnie porównać do ponad 40 km biegu płaskiego.

Sobota wita nas deszczem i chłodem, w zasadzie to nie chce nam się iść w tę szarugę, ale jak nie rano to kiedy? Punktualnie o 9:30, ruszamy wraz z Andrzejem w dużej grupie z Ryśkiem, Piotrem, Kubą, Przemkiem, Pawłem i … zaczynają się opowieści. Towarzyskie gadanie zawsze pomaga, ale perspektywa 2,5 godzin biegu z kulawą nogą jakoś mnie nie nastraja, więc się wlokę i staram odciążać prawą nogę, jednocześnie dobijam lewą. Windsurfingowcy opowiadają jak było na zgrupowaniach w Brazylii, w Katarze, więc czas zdecydowanie szybciej i milej upływa, choć nasze tempo nie jest nadmiernie wysokie – ok. 6min/1km, czyli 10km w godzinę. Czasami, gdy wyczynowcy opowiadają o wyścigach, tempo wzrasta do 5:30/1km, a gdy tłumaczą detale wpływające na rywalizację na poziomie najlepszej dziesiątki na świecie, tempo podskakuje do 5:10/km. To efekt psychologiczny, o którym opowiadał Wojtek Ratkowski, otóż temat rywalizacji bezwiednie podnosi tempo biegu w grupie, tylko że przed nami jeszcze ponad połowa drogi i dwa męczące podbiegi.

Zapada chwila ciszy, więc rzucam słaby żarcik, że deszcz wcale nie pada, że to tylko kondensacja pary – biegniemy dalej w milczeniu. Przed nami 13ty kilometr, a tam ukryte pod liśćmi butelki z piciem. Żeby ich nie targać zaplanowałem trasę w kształcie ósemki i na początku zostawiliśmy co trzeba w lesie. Odwodnienie powoduje spadek wydolności do 18%, a na wysokości, (2500 mnpm, badania zawodowych kolarzy) nawet do 32%. Pewnie nie jesteśmy aż tak wysuszeni, ale parę łyków wody dobrze robi i ruszamy na drugą połowę treningu, mokrzy od wewnątrz i od zewnątrz.

błoto
błoto

Deszcz jest słabszy, ale teren robi się coraz bardziej błotnisty, ciężki i śliski. Patrzę na te kałuże i przypominam sobie o cudzie natury, który je zamieszkuje. Nie czekając dłużej rozpoczynam wykład, który skutecznie odwraca uwagę części z nas od innych myśli, typu po co mi to było.

wrotka bdelloidowa fot- Giulio Melone źródło www.news.sciencemag.org
wrotka bdelloidowa fot- Giulio Melone źródło www.news.sciencemag.org

Wrotki bdelloidowe, to maleńkie, niewidoczne dla oka robaczki, które zamieszkują właśnie w zbiornikach wodnych, kałużach, miejscach wilgotnych itp., ale nie są zbyt kapryśne, wręcz odwrotnie, są mistrzami przetrwania w ekstremalnych warunkach. Zagotujesz wodę, przeżyją, zamrozisz do zera absolutnego, to wrotka też przetrwa i po rozmrożeniu wróci do swoich zadań jakby nic się nie wydarzyło. Ale fascynacja wrotkami wynika również z faktu ich wyjątkowego sposobu rozmnażania, a właściwie stosowania wszystkich sposobów i jeszcze czegoś. Płciowo, partenogenetycznie, czyli z niezapłodnionego jaja (dzieworodnie – również owady, stawonogi, niektóre jaszczurki, w tym wielki waran), co powoduje, że partnerzy nie są potrzebni, ale do czasu. Kiedy trzeba troszkę udoskonalić DNA, wówczas, panie – wrotki zaczynają potrzebować panów – wrotków. Pewnie na przestrzeni 80 mln lat ich ewolucji były z tego powodu niejedne dąsy, więc panie – wrotki wykombinowały własny patent – mogą i udoskonalają, czyli rekombinują swoje DNA w oparciu o DNA (z mitochondriów) np. grzybów, albo glonów… Szok, niedowierzanie, jesteśmy niepotrzebni! Mimo, że pod górę i jeszcze 7km to widzę, że tempo w męskiej grupie wzrasta, taaak – informacja, że wrotki bdelloidowe nawet raz na 500 lat nie zadzwonią do swoich wrotków, budzą poczucie, pewnego rodzaju smutku. Koledzy na 20 km cisną już z myślą o powrocie. Zamiast poprawić humor, wprowadziłem w nostalgiczny nastrój, ale przynajmniej przestała mnie boleć stopa. Andrzej prowokuje, że ta wisząca, piękna mgła to też rezerwuar słodkiej wody, i że te wrotki tam sobie, z nas, facetów, drwią. Patrzę i zatrzymuje się, by zrobić zdjęcie chmurce i gonię grupę.

wiszące mgły na trasie
koniec deszczu i wiszące mgły w słońcu

Wyobraź sobie, że chmury i mgły to zaledwie 0,001 % zasobów słodkiej wody na ziemi, więcej jest w rzekach i jeziorach (0,007 %), sporo (30%) jest pod ziemią, ale większość zmagazynowana jest w postaci lodu i lądolodu (68%)… i oby się te zasoby zbyt szybko nie stopiły. Tak poza wszystkim to co opisałem to tylko 3% zasobów całej wody znajdującej się na naszej planecie, reszta -:) –  te 97% to woda słona znajdująca się w morzach i oceanach, której nie możemy pić, bo padlibyśmy z odwodnienia. Ostatnie słowa na 25km biegu, po 2godz 33min, tworzą synergie ze stanem naszych ciał, również nie krzepią … Kończymy szybko trening rozciąganiem i cichym postanowieniem, że jeszcze dzisiaj odgonimy czarne myśli nt. przydatności rodzaju męskiego dobrym winem – tak będzie bezpieczniej

Translation Anna Meysztowicz :

shock at 18 km – bdelloid rotifers

I think we are tired. Andrzej has a lot of work and it’s difficult for him to fit in all the training sessions. I am having problems with my ankle yet, regardless of all this, we began to increase our distance last weekend – 25 km on Saturday and 13 km on Sunday, and since all of these runs are in rough terrain (350 m of elevations in the 25 km segment), all this can be easily compared to over 40 km of running on a flat surface. Saturday greets us cold and wet, in fact we don’t even want to go out into this dreary greyness, but if not now, then when? Punctually at 9:30 am we set off in a big group with Rysiek, Piotr, Kuba, Przemek and Paweł, and our storytelling begins. Chatting together always helps, but the perspective of a 2.5 hr run with a limp is not helping to get me in the mood, so I trod along slowly trying to keep the weight off my right leg, and simultaneously overburdening my left one. The windsurfers tell us about their experiences competing in Brazil and Qatar, so the time goes by quicker and more pleasantly, although our tempo is not very good – approx. 1 km/6 min, i.e. 10 km per hour. Sometimes, when our sportsmen are talking about races, the tempo increases to 1 km/5:30 min, and when they explain the details influencing rivalry at the level of the world’s top ten, the tempo jumps to 1 km/5:10 min. This is a psychological effect that Wojtek Ratkowski mentioned, which is that the topic of rivalry subconsciously increases tempo in a group run, except that we have over half of our run to go and two exhausting ascents. We fall silent for a while, so I throw in a lame joke that it’s not really rain that’s in the air just condensed steam – we run on in silence.

We have our 13th kilometre ahead and, hidden under the leaves there, our drink bottles. So as not to carry them, I planned our route in the shape of a figure 8 and we left what we needed at the start of our run in the forest. Dehydration leads to a fall in capacity of up to 18%, and higher up (2500 mnpm, as tested by professional bikers) even up to 32%. We are likely not too dried up but a few gulps of water does us good and we set off for the second half of our training, wet both on the inside and the outside. The rain is lighter but the road is increasingly muddy, difficult and slippery. I observe the puddles and remember what miracles of nature inhabit them. Not waiting I begin my lecture that successfully takes the attention of some of us away from other thoughts along the lines of why am I doing this?

Bdelloid rotifers are miniscule bugs, invisible to the eye, that inhabit water tanks, puddles, humid places, etc., but are not overly fussy, the opposite in fact – they are masters of survival in extreme conditions. You boil the water, they will survive, you freeze it completely, the rotifer will also survive and, after thawing, return to its activities as if nothing had happened. But what is also fascinating about the rotifers is the fact that they reproduce in such a unique way, in particular by applying all possible methods and something more. Sexually, parthenogenetic, i.e. from an unfertilised egg (virginoparous – also insects, arthropods, some lizards including the perentie (a type of goanna lizard)), which means that they don’t need partners up to a certain point. When it is necessary to perfect the DNA a little then the female rotifers begin to need male rotifers. Probably over the expanse of 80 million years of their evolution there was more than one episode of sulking, so the female rotifers came up with their own patent – they are able to and are perfecting – i.e. recombining their DNA based on DNA from mitochondria, e.g. mould or algae… Shock, incredulity, we are not needed! Despite running uphill with 7 km to go, I can see the tempo increasing in the men’s group – yeeees, the information that female bdelloid rotifers won’t telephone their male counterparts not even once in 500 years gives rise to a certain feeling of sadness. By the 20th kilometre we are pressing on with the thought of going home. Instead of cheering us up I have introduced a nostalgic mood, but at least my foot has stopped hurting. Andrzej says that the suspended beautiful mist is a reservoir of fresh water and that the rotifers are there, mocking us men.

I look and stop to photograph the cloud and chase the group. Imagine if you will that the clouds and mists comprise just 0.001% of our fresh water supply on Earth, there is more in lakes and rivers (0.007%), quite a large amount (30%) is underground, but the majority is stored in the form of ice and glaciers (68%)… and may that not melt too soon. Besides all the water I have described here makes up just 3% of all of our fresh resources on planet Earth, the rest – that 97% – is salt water found in seas and oceans that we cannot drink because we would die of dehydration. The final words on the 25th km of our run, after 2 h 33 min, create a synergy with the state of our bodies, and don’t give us strength… We finish our training quickly with a stretch and a quiet resolution that still today we will fend off the dark thoughts about the usefulness of the male species  with some good wine – that will be safer.

9. Sprzęt do biegów ultra – trial/ ENG: ultra trial running equipment

Czym są biegi ultra opisałem w pierwszym wpisie http://ultramaraton.zakonmaltanski.pl//2014/11/27/

Bieg 7 Dolin podejście po Jaworzynę Krynicką - światełka czołówek
Bieg 7 Dolin podejście po Jaworzynę Krynicką – światełka czołówek

Niby zwykłe bieganie, ale sprzęt ma znaczenie i to się odczuwa po 50km. W tak długich biegach organizowane są tzw. „przepaki” – czyli punkty, gdzie deponowane są wcześniej przygotowane rzeczy – dodatkowe jedzeniem, ubranie itp. jednocześnie w naszych oznakowanych workach możemy zostawić to czego już nie potrzebujemy. Skoro startujemy o 3:00 rano to pewnie ubierzemy się w długi rękaw, wiatrówkę, czapeczkę, co może zostawimy na pierwszym przepaku po ok. 35km. Na start nie zapominamy czołówki i to takiej, która nie daje efektu kulistego światła bo można zwariować dostając oczopląsu.

szykowanie worków na przepaki
szykowanie worków na przepaki
2 pakowanie worków
pakowanie worków, które pojadą na „przepaki”

Najlepiej jeśli gacie i koszulki mają płaskie szwy, albo w ogóle są bez szwów, koszulki raczej przylegające i poliestrowe, tzw. oddychające ale i tak lepiej je zmieniać. Problemem jest wytrącanie się i krystalizowanie soli, co powoduje, że po kilku godzinach przesolona koszulka trze jak papier ścierny, a szwy tną jak żyletki. Bawełna to też inny problem – nie odprowadza potu, więc niesiesz na sobie wodę, co powoduje, że zwyczajnie możesz się wychłodzić. Bardzo ważne są skarpety– muszą być dobre, sprawdzone, idealnie założone bez najmniejszej fałdy, ale i tak na przepaku warto mieć rezerwę na ewentualną zmianę. I teraz, albo skarpeta kompresyjna – ciasna, która również trzyma stopę, albo krótka biegowa (nylon z elastyną) i do tego kompresja na łydki (można bez ale ja sugeruję używać). Podczas Biegu 7 Dolin (100km/4600m przewyższeń) byłem tak zmęczony na 66km, że nie udało mi się zdjąć skarpet kompresyjnych, dotarłem do mety bez obtarć, ale teraz raczej pobiegnę w opaskach.

na 66km w Piwnicznej - chwila przerwy, ale skarpet nie udało się zdjąć
„przepak” na 66km w Piwnicznej po 9h23min biegu – chwila przerwy, ale skarpet nie udało się zdjąć. Kasia też nie zadała pytania, czy mam już dość – bo miałem -:)

Czapeczka z daszkiem – bez tego raczej nie ma co ruszać jeśli ma być słońce, no i okulary słoneczne. Teraz plecak z camel-bag. Są cuda ważące 200g, ale ja skorzystałem z 17litrowego plecaka biegowego (700g.) i 1,5l pojemnikiem na wodę i było dobrze. Przy tym sprzęcie należy zwrócić uwagę na pojemność (raczej od 10-20l.), linki kompresyjne – tak by zawartość nie huśtała się w swoim dodatkowym rytmie, tylko by plecak stanowił jedność, koniecznie należy sprawdzić czy nie obcierają się gdzieś łokcie i czy dobrze pasuje pas biodrowy. Dodatkowe linki przy szelkach zawsze się przydadzą, miejsce na bidon z przodu również nie jest zły. Ostatnim dość ważnym elementem jest to czy materiał plecaka nie śmierdzi ..-J no tak tak, ultra to nie jest perfumeria. Koszulki zmienisz, bluzy, ale plecak pozostanie ten sam i będzie polewany przez 15 godzin potem biegacza, zatem jeśli materiał jest zły to śmierdzi i nie licz na całusy na mecie, ani powrót PKS-em czy Pendolino – chyba, że wsadzisz to do wora na śmieci i poperfumujesz.

plecak biegowy Salomon http://sklepbiegowy.com
plecak biegowy Salomon
http://sklepbiegowy.com

No skoro mamy już właściwy plecak to trzeba go wypełnić. Wiatrówkę, czapeczkę, rękawiczki, czołówkę zdejmiesz z siebie po 7-8 km i zapakujesz do plecaka, gdy wzejdzie słońce wyjmiesz z niego czapeczkę z daszkiem, okulary, może jakiś batonik na trasie, banan, żel, z pewnością picie. Na dnie będą spoczywały regulaminowa alu-peleryna, mapa, gwizdek, telefon. Ci co biegną z kijkami, bywa, że na zbiegach skracają je i przytraczają do linek plecaka. Z grubsza mamy wszystko, ale zanim przejdę do butów, to jeszcze ważna sprawa – nr startowy warto mieć na osobnym pasie z mocowaniem, inaczej się nie da, szczególnie że masz się przebrać, a numer musi być cały czas widoczny. W końcu buty – oczywiście rozbiegane o charakterystyce trialowej, inne będą się ślizgały, albo się rozlecą, większe o 1,5 numeru, gdyż stopa puchnie. Podeszwy takich butów mają specjalną warstwę izolującą od ostrych kamieni, cholewkę wzmacnianą, która może mieć membranę goretex, albo inną. Niektórzy uważają, że w membranie stopę można zaparzyć, a w przypadku deszczu, woda i tak wejdzie do środka, jednak się wyleje i but bez membrany szybciej wyschnie. Ja biegłem z goretexem – było bez deszczu, gorąco i bez problemu ze stopami.

Brooksy, w których  pobiegnie Andrzej
Brooksy Cascadia 9, w których pobiegnie Andrzej
podeszwa butów Sauncony, w których pobiegnę ja
podeszwa butów Sauncony Xodus w których pobiegnę ja

Co jeśli pogoda będzie totalnie deszczowa? Dobra wiatrówka z materiału odpornego na ulewy i oddychająca. Choć i tak będziemy mokrzy, bardziej chodzi o zatrzymanie ciepła. Na nogi można jeszcze wsadzić stuptuty – osłony przed dostaniem się błota. Co jeśli zacznie padać śnieg? To możliwe – dlatego wychodzimy na trening bez względu na pogodę!! … i nastrój -:)

English transaltion – Anna Meysztowicz

ENG: Ultra trial running equipment

I have already described what ultramarathons are in my first blog entry: http://ultramaraton.zakonmaltanski.pl//2014/11/27/

Supposedly just regular running but the equipment is important and you can feel that after 50 km. In these runs certain points are organised where pre-prepared things are deposited for runners – extra food, clothing, etc., and we can also leave what we no longer need in our signed bags. Since we start around 3 am we will probably wear long sleeves, a light jacket and hat that we may leave at our first stop after around 35 km. For the start we can’t forget our headlamps and I mean the type that doesn’t give off a spherical effect because that can drive you crazy giving you nystagmus.

It’s best for pants and t-shirts to have flat seams or no seams at all. T-shirts should be tight-fitting and made of polyester, i.e. breathable material, but it’s still best to change them. The problem is with sweating and the crystallisation of salt, which causes the salt-covered t-shirt to rub like sandpaper after a few hours, and seams cut like razor blades. Cotton is a different type of problem – it doesn’t take the sweat away, so you wear water, which means that you can plain get cold. Socks are very important – they need to be good quality, tested, ideally worn without the smallest fold but it is still worth having extra socks to change into at the stops. And now either compression socks – tight, which also hold the foot, or short running socks (nylon with elastin) and compression bands on your calves as well (you can go without but I suggest using them). During the Run of the 7 Valleys (100 km/4,600 m elevations) I was so exhausted by the 66th km that I did not manage to take off my compression socks. I reached the finishing line without any chafing but now I will probably run with the compression bands.

A cap with a peak – you are better off not running without one if it’s to be a sunny day, and sunglasses. Now for the lightweight backpack with camel-bag. There are little beauties out there weighing 200 g, but I used a 17 litre running backpack (700 g) and a 1.5 l water bottle and that was fine. With this equipment it’s important to pay attention to the capacity (best between 10-20 l), compression chords – so that the contents don’t swing around in their own additional rhythm, and so that the backpack forms a unit, it is absolutely necessary to check that your elbows aren’t being rubbed anywhere, and that the hip belt fits snugly. Additional chords are useful, as well as place for your drink bottle in the front. The final quite important element is whether the backpack material sinks J Yes, yes, the ultramarathon is no perfumery. You can change your t-shirts and sweaters but the backpack remains the same and will have to withstand 15 hours of being “watered” by the runner’s seat, so if the material is bad it will stink and you can’t count on being kissed at the finishing line, or travelling home by PKS or Pendolino train – unless you spray it with perfume and put it in a garbage bag.

Now that we have the right backpack, we need to fill it. You will take off your light jacket, hat, gloves and headlamp after 7-8 km and place them in the backpack, and when the sun comes out you will take out your cap, sunglasses, perhaps a muesli bar for the road, a banana, gel, definitely something to drink. At the bottom you will have the regulatory raincoat, map, whistle and phone. Those who run with sticks sometimes shorten them on runs and attach them to the backpack chords. We generally have everything and before I move onto the shoes, one more important thing – it is worth attaching your starting number to a separate belt otherwise it’s impossible, especially since you have to change clothes and the number must be constantly visible. And finally the shoes – naturally well run-in with a triathlon character, others will be slippery and will fall apart, they need to be 1.5 sizes bigger as your feet will swell. The soles of such shoes have a special layer insulating against sharp stones, a consolidated upper, which may have a Goretex or other type of membrane. Some believe that you can burn your foot in this membrane and, in the event of rain, water will enter it anyway but spill out and a shoe without a membrane will dry quicker. I ran with Goretex, it was hot and dry and I had no problems with my feet. What if it rains non-stop? A good rain jacket that’s made for downpours and breathes well. Even though we will still be wet, it’s more about not losing body warmth. We can also wear gaiters – shields against mud. What if it snows? That’s always possible – and it’s why we train outdoors regardless of the weather! … and mood -:)

8. Pieczarki i buraki – w karnawale / ENG: Cultivated mushrooms and beetroot – during the carnival period

W lipcu ubiegłego roku, szykując się do pełnego Ironmana, ekspresowo musiałem zbijać wagę i udało się – w 10 tygodni zjechałem z 96 na 82 kg. http://zakonmaltanski.pl/ironman/2014/07/21/

Okres zimowy jest trochę inny, więc chciałbym skupić się na dwóch pomysłach dietetycznych podczas okresu ciężkiego treningu.

Pieczarka – hodowana już od XVI w., traktowana była we Francji jako rarytas i czasami porównywana z truflą, również drogo kosztowała. Dzisiaj okazuje się, że Polska jest jednym z największych producentów tego grzyba w Europie i pokrywa 25% zapotrzebowania starego kontynentu. Wbrew powszechnemu mniemaniu, nie jest to jedynie smakowy dodatek do pizzy. To niskokaloryczne białko, bez tłuszczów i cholesterolu! Łatwo przyswajalne białko oraz błonnik pokarmowy, witamin z grupy B – pozytywnie wpływających na metabolizm, a prowitaminy D są przydatne w okresie kiedy mamy mało słońca. Pieczarki zawierają dużo mikroelementów: fosforu, potasu, żelaza, miedzi i selenu. Ich regularne spożywanie działa stymulująco na układ immunologiczny i wzmacnia odporność, bywa także zalecane w profilaktyce raka, m.in. piersi i prostaty.

Amerykańscy naukowcy z Baltimore (USA) przeprowadzili badania polegające na zastąpieniu pieczarką diety z czerwonego mięsa. Grupa badana jadła jedną filiżankę grzybów dziennie, zamiast takiej samej ilości czerwonego mięsa, które jadła grupa druga. Po roku odkryto, że osoby jedzące grzyby schudły bardziej, miały lepsze parametry dotyczące składu ciała, w zakresie zawartości w organizmie tłuszczu, mięśni, kości i wody. Nie występował też u nich tzw. efekt jo-jo.

No i teraz selen, występujący w optymalnym stężeniu w pieczarkach. Selen podobnie jak i inne pierwiastki jest niezbędny do życia, ale … niższa koncentracja selenu we krwi ludności na określonych terenach uważana jest za przyczynę chorób nowotworowych (rak piersi, prostaty), ponieważ selen m.in. pełni funkcję przeciwutleniacza.

Selen jest składnikiem skorupy ziemskiej, a do gleby, na powierzchnię, dostarczały go pyły wulkaniczne. W Polsce te wulkany dymiły 20-30 mln lat temu, gdy formowały się Sudety i część Karpat, a zgasły parę milionów lat temu, a jak pamiętamy okres ostatnich wielkich zlodowaceń zaczął się po zamknięciu Przesmyku Panamskiego i powstaniu Golfsztormu – czyli 3 mln lat temu. Lód, grubości od 500 do 2000m, wchodził na naszą ziemię i potem topił się parokrotnie a masy słodkiej wody brutalnie wypłukiwały cenny przeciwutleniacz. Niektórzy wiążą fakt zachorowalności na raka w regionie Polski Północnej z tym, że lodowce były tu obecne najdłużej. Nasz organizm lepiej przyswaja selen z produktów naturalnych i chyba najchętniej z ostryg i małż, tuńczyków, mniej ochoczo zareagujecie na informację o otrębach, czy kapuście … ale pieczarka ? – prawie jak trufla! Może być – pamiętaj to czyste, dietetyczne białko.

faszerowane pieczarki - Żródło http://moja-ksiazka-kucharska.blogspot.com
faszerowane pieczarki – Żródło http://moja-ksiazka-kucharska.blogspot.com
spadł śnieg, który rozjaśnia leśne ścieżki
spadł śnieg, który rozjaśnia leśne ścieżki

Co z czerwonym burakiem? Same dobre wiadomości i to na czas karnawału. Najlepszy to ten o średnicy do 10cm Burak Opolski, lub gatunek  … Czerwona Kula. Nasze warzywo nr2 naszpikowane jest solami mineralnymi i kwasem foliowym, a barwniki mają silne właściwości przeciwutleniające, co medycyna naturalna wykorzystuje w diecie przeciwnowotworowej. Najlepiej pić sok, albo jeść dania z możliwie mało przetworzonego buraka, chyba, że w zupie. A dla nas biegaczy – bardzo ważna informacja – barwnik buraków czterokrotnie zwiększa przyswajanie tlenu przez komórki ciała. Buraki są niskokaloryczne, działają zasadotwórczo (pieczarka też) niwelując zakwaszenie będące skutkiem spożycia mięsa czy słodyczy. Z tym zakwaszeniem organizmu w ogóle to nie jest fajnie. Nadmierne zakwaszenie prowadzić może do nadciśnienia, pogarszania wzroku, kamieni nerkowych, może powodować bóle stawów, w kwaśnym środowisku lepiej rozwijają się grzyby i wirusy, które osłabiają organizm, w końcu też kwas przyspiesza starzenie skóry i … cellulit – słabo nieprawdaż? Do walki z zakwaszeniem nasz organizm deleguje najcenniejsze minerały wapń, potas i magnez – dla nas biegaczy, bezcenne. Warto pomyśleć o wsparciu burakiem.

Teraz ważna sprawa związana z karnawałem, otóż podsumowując buraka z nieco innej strony – posiada te same dobroczynne barwniki, które są bardzo cenione i występują w czerwonym winie, a które zwiększają odporność, spowalniają starzenie i walczą z powstawaniem nowotworów. Andrzej – w karnawale może zamiast wina, szklanka soku z buraków Czerwona Kula premier cru 2014 rocznik …

Tomek

beetroot wine Źródło - http://www.blog.klubrownowagi.pl
beetroot wine Źródło –
http://www.blog.klubrownowagi.pl

ENG: translation Anna Meysztowicz

In July of last year, preparing to participate in the full Ironman, I needed to quickly lose weight and I managed to do it – in 10 weeks I dropped from 96 to 82 kg: http://zakonmaltanski.pl/ironman/2014/07/21/

Winter time is slightly different, so I would like to concentrate on two dietary ideas during this period of intense training.

The cultivated mushroom – cultivated already from the 16th c., it was treated in France as a rarity and at times even comparted to the truffle. It was also expensive. Today it turns out that Poland is one of the largest producers of this mushroom in Europe and it covers 25% of the demand on the old continent. Despite common opinion, this is not just a tasty addition to pizza. It is a low calorie protein, which does not contain any fat or cholesterol! The easily digested protein and fibre, B group vitamins – which positively influence the metabolism, and D pro-vitamins are useful during the period when we don’t get much sunlight. Cultivated mushrooms contain a wealth of microelements: phosphor, potassium, iron, copper and selenium. Their regular consumption stimulates the immunological system and strengthens our immunity, it is also recommended as a prophylactic for cancer, including breast and prostate cancer.

American scientists from Baltimore (USA) conducted studies based on replacing red meat in the diet with cultivated mushrooms. The study group ate one teacup of mushrooms per day instead of the same quantity of red meat, which the other group ate. After a year it was discovered that the people eating the mushrooms lost more weight, had better body composition parameters within the scope of fat, muscle, bone and water content. They also did not exhibit any symptoms of the yoyo effect.

And now for the selenium appearing optimally in cultivated mushrooms. Selenium, similarly as other elements, is necessary to live but … a lower concentration of it in the blood of certain peoples in different areas is considered to be a cause of different cancers (e.g. breast and prostate cancer), as selenium, among other functions, is an antioxidant.

Selenium is an ingredient of the earth’s crust, and it was expelled from the depths to the earth’s surface via volcanic dust. In Poland these volcanoes billowed smoke 20-30 million years ago when the Sudetes and part of the Carpathian mountain chains formed, and they became inactive a few million years ago and, as we remember the period of the most recent great ice ages, it began after the closure of the Panama Canal and the appearance of the Gulf Stream, i.e. 3 million years ago. Ice between 500 and 2,000 m in thickness invaded our land and then melted several times and masses of sweet water brutally rinsed out the precious antioxidant. Some associate the fact of the appearance of so many cancers in Northern Poland with the glaciers having been here the longest. Our organism is better able to assimilate selenium from natural products and probably most keenly from oysters, mussels and tuna fish. You will react less enthusiastically to the idea of bran and cabbage, but the cultivated mushroom? It’s nearly like a truffle! It will do – remember, this is clean, dietary protein.

What about the red beet? It’s all good news and just in time for the carnival period. The best is the 10 cm Opolski Beet, or the species known as the “Red Ball”. Our no. 2 vegetable is full of mineral salts and folic acid, and its dye has strong antioxidant properties, which natural medicine uses in anti-cancer diets. It’s best to drink juice or eat meals with the least processed beets possible, unless they are in the form of beet soup. And for us runners – some very important information – the colouring of the beet increases the assimilation of oxygen by our body’s cells fourfold. Beets are low calorie, they are base-forming (as is the cultivated mushroom), levelling the acidity that results from eating meat or sweets. This acidification of the organism is not a good thing at all. An excessive level of acidity can lead to hypertension, worsening vision, kidney stones, joint pain, also viruses and fungus infections develop better in an acidic environment, and they weaken the organism. Acid also speeds up skin ageing and cellulite. That’s pretty lame, right? To fight acidity our organism delegates the most valuable minerals – calcium, potassium and magnesium. These are invaluable to us runners. It is worth thinking about supporting your organism with beets.

Now an important issue associated with the carnival period, thus recapping on the beet from a slightly different perspective – it contains only beneficial dyes, which are highly valued and also appear in red wine, and which increase our immunity, slow the ageing process and fight against the formation of cancers. Andrzej – during carnival perhaps, instead of wine, a glass of Red Ball beet juice, premier cru 2014…

Tomek

7. skróć krok – pobiegniesz dalej / ENG: shorten the step – you run further

Wszystkiego dobrego – oby ten nowy, 2015 rok nie był gorszy, nadal ciekawy, wypełniony pozytywnymi emocjami, szybko pozwalający zapomnieć gorsze momenty. Życzyłbym Andrzejowi i sobie oraz Fundacjom, dla których zbieramy pieniądze, abyśmy dotarli na metę w Ustrzykach Górnych, a na blogu, w czerwcu była długa lista tych, którzy chcą pomóc. Z drugiej strony marzyłbym, by lista tych, którzy czekają na tę pomoc skracała się – niestety jest odwrotnie i nie zależy to od wyniku, który osiągniemy.

Bieg_Rzeznika_mapa
Bieg Rzeźnika mapa. Źródło: www.biegrzeznika.pl

Latem na miejskich ścieżkach biegowych często widać takie oto obrazki – leginsy, kolorowa bluza, oczywiście biegowa, na ramieniu przyczepiony smartfon, od którego kabelki prowadzą muzyczkę do uszu – płeć bez znaczenia. No i najważniejsze – ten wspaniały krok, solidnie wyprowadzone kolano do góry, silne tylne odbicie i piękna faza lotu. Lądowanie na wysuniętą – najdalej jak się da – nogę, a w zasadzie piętę i powtórka z częstotliwością prawie 60x na minutę – sarna, jeleń? Trzasku kości nie słychać, bo ludzie wymyślili amortyzowane buty sportowe i sprzedają je chwaląc głównie tę zaletę. Zwróciłem kiedyś uwagę na reklamę Adidasa – film pokazuje bardzo długi krok i fantastyczną amortyzację pięty, a jest ona konieczna, gdyż biegacz systematycznie nadziewa się na nogę wykroczną.

Źródło: www.kobietkibiegaja.pl
Źródło: www.kobietkibiegaja.pl

Nooo .. coś jest nie tak. Sam wiem, że po 200km takiego biegu jak na reklamowym filmie można rezerwować kolejkę do ortopedy. Początkujący biegacze, właśnie z powodu zbyt długiego kroku, dość szybko zaczynają odczuwać ból w kolanach, później i w pasie biodrowym. Jest inna metoda – naturalnego biegania, która stara się przywrócić prawidłową postawę i pełną amortyzację jaką ma nasze ciało – czyli układ stopy, kolana, bioder. W butach podbicie i śródstopie są ściśnięte i nie pracują, lądujemy na osłoniętej pięcie, która nie alarmuje bólem, więc każdy jogging i np. 15 tysięcy kroków prawie na prostych nogach, rozwala kolana i biodra. Zwolennicy tej teorii zalecają bieganie boso, albo w specjalnych skarpetach biegowych, bez żadnej amortyzacji, tak jak pierwotni ludzie.

źródło: http://sportfair.mtp.pl/pl/news/bieganie_minimalistyczne_poradnik
źródło: http://sportfair.mtp.pl/pl/news/bieganie_minimalistyczne_poradnik

Zgadza się, ta metoda koryguje, ponieważ na betonie, boso, nie pobiegniesz długim krokiem przez piętę. Wszystko fajnie, ale oni biegali w innym klimacie i ważyli połowę mniej. Oczywiście jest i złoty środek – biegać przez śródstopie w dobrze wybieganych butach, które straciły amortyzację. Tu przeciwnicy uważają, że stary but ma już uformowane odkształcenia, które pogłębiają nasze wady i też jest źle. Podkreślają, że buty biegowe trzeba wymieniać co ok. 1000km – bądź tu mądry. A zgubisz się  zupełnie gdy uświadomisz sobie, że najlepiej biegające plemię Tarachumara (Górny Meksyk), z którym próbują mierzyć się najlepsi wśród wśród ultrasów, biega w … sandałach. Czasem jest to sznurek i kawałek wycięty ze starej opony.

Tarachumara lub Raramuri. Biegają wszyscy i w każdym wieku a 50km po górach nie stanowi najmniejszego problemu
Tarachumara lub Raramuri. Biegają wszyscy i w każdym wieku a 50km po górach nie stanowi najmniejszego problemu

Andrzej korzysta z Brooksów Cascadia – świetny but trialowy zaprojektowany przez Scotta Jurka, jednego z najlepszych ultrasów na świecie. Ja biegam w Sauconach, jak się okazało takich samych jak Wojtek. Raczej korzystamy z butów, które dadzą radę na zbiegach, w błocie, czy na kamieniach.

Scott kontra Tarahumara Źródło: Urodzeni biegacze
Scott kontra Tarahumara
Źródło: Urodzeni biegacze

Z pewnością jest tak, że buty, również samochody, autobusy, schody ruchome, powodują, że tracimy sprawność wspaniałego resoru – stopa, kolano, biodro – z resztą, nie tylko tego. To co robić?

Skróć krok, postaw nogę pod sobą a nie przed sobą i takim truchtem w kadencji 90 (90kroków/min) dobiegniesz znacznie dalej. Po bieganiu nie zapomnij o rozciąganiu.

Tomek

ENG: translation Anna Meysztowicz

Best wishes – may this new year 2015 be as good as, interesting, full of positive emotions and quickly enable you to forget any worse moments. I would wish for myself and Andrzej, as well as the foundations that we are fundraising for, to reach our goal in Ustrzyki Górne, and on the blog, in June, for there to be a long list of those willing to help. On the other hand I would dream for the list of those in need to shorten – unfortunately the opposite is happening and has nothing to do with our achievements.

In summer on city running tracks we often see these images – leggings, a colourful sweater (naturally a running sweater), a smartphone attached to the upper arm, with earphones providing music to the ears, regardless of the gender of the runner. And the most important aspect – that fantastic step, leading the knee up high, a strong rebound and a beautiful flight phase. Landing on an outstretched (as far as it will go) leg, or actually rather heel, and repeat at a frequency of nearly 60 x per minute – a doe, a deer? You cannot hear the cracking bones, because humans invented shock absorbing sports shoes and sell them chiefly promoting this value. I once noticed an Adidas add – the clip shows a very long step and fantastic shock absorption of the heel, and that is necessary since the runner is systematically spearing himself on an outstretched leg

Well… something is not right. I know myself that, after 200 km of such running as exemplified on the advertisement, you can take your place in the queue for the orthopaedic surgeon. Beginner runners, precisely due to an overly elongated step, quite quickly begin to feel pain in the knees, and later in the hip area. There is another method – natural running, which attempts to restore the proper posture and full shock absorption that our body has – i.e. the foot, knee and hip system. In running shoes, the instep and metatarsus are squashed and don’t work, we land on our exposed heel, which does not alarm us with pain so every jogging session and, for example, 15 thousand steps on nearly straight legs, shatters our knees and hips. Supporters of this theory recommend running barefoot, or in special running socks, that don’t have shock absorption, just like the primitive man.

It’s true that this method rectifies our running technique as on the concrete, barefoot, you won’t run using a long step and landing on the heel. This is all well and good but they ran in a different climate and weighed half as much as we do. Naturally there is a happy medium – run using the metatarsus in well-used shoes that have lost their shock absorbing properties. Opponents here believe that a shoe has pre-formed moulds that worsen our flaws and that this is no good either. They stress that running shoes should be changed approximately every 1,000 km – now you be smart and make your choice. And you will get completely lost if you realise that the best running tribe, the Tarahumara (from North Mexico), with whom the best of the best ultramarathon runners try to compete, run in… sandals. Sometimes these are just some string and a piece of rubber cut from an old tyre.

Tarahumara or Raramuri. They run at all ages for distances of 50 km over mountain terrain without any problems

Andrzej wears Brooks Cascadia – an excellent triathlon shoe designed by Scott Jurek, one of the world’s best ultramarathon runners. I wear Saucony shoes, the same ones as Wojtek incidentally. We tend to use shoes that will manage on muddy or rocky terrain.

Certainly shoes, as well as cars, buses and escalators, mean that we lose the ability of our own magnificent resource – the foot, the knee and the hip – and not just this, either. What to do then?

Step by step, place your legs under you and not in front of you and, like this, over 90 steps/min you will run much further. When you’ve finished running, don’t forget to stretch.

Tomek

6. dzięki bieganiu zaczęliśmy myśleć / ENG: thanks to running, we began to think

Boże Narodzenie to radosne święto i oby takie było do samego końca, także w tym roku.

grupa biegowa pozdrawia
grupa biegowa pozdrawia świątecznie

Wchodzimy w okres karnawału i pamiętam jak Filip, na jednym z sobotnich biegów, przywołał tekst z „Andrzej rysuje”: w piąteczku najbardziej lubię to, że barmanowi można powiedzieć – do jutra. My z Andrzejem – mecenasem jesteśmy w pełnym treningu, więc chyba nie zrozumieliśmy do końca, ale może ktoś z czytelników …

Schodząc z drzewa, klucząc między jaskiniami, goniąc topniejące lodowce powoli przybliżamy się do biegania. Okazuje się, że wśród naczelnych jako jedyni posiadamy ścięgno Achillesa i ten wyjątkowy kawałek białka przyspieszył naszą ewolucję. Achillesy pozwalają poruszać się w pozycji pionowej i wbrew mitycznym prawdom nie są symbolem słabości. To ścięgno jest najsilniejsze z tych, które posiadamy, wytrzymuje przeciążenia dochodzące do 12-krotności wagi, ale będąc dość często nadmiernie eksploatowane jest trzecią w kolejności przyczyną kontuzji u sportowców i biegaczy.

Trudno oszacować kiedy wyewoluowało, ale przyjmuje się, że jeśli 3 mln lat temu nieśmiało opuszczaliśmy lasy parkowe, to ścięgno wykształciło się 1 mln lat później. Dało nam potężne przyspieszenie – zaczęliśmy biegać. Bieg stał się naszą główną bronią tak w ataku jak i obronie. Skoro nie znaliśmy łuku (-33tys. lat) a dzidę dobrze naostrzyliśmy 600 tys. lat temu, to jak zdobywaliśmy większe ilości białka potrzebnego do rozwoju naszego mózgu? Zabieganie na śmierć – taką techniką pokonywaliśmy antylopy i inne poziomo zbudowane zwierzaki, które w środku dnia przegrzewały się szybciej, niż posiadający pionowo zorientowane ciała … biegacze. Ponoć tego typu polowania do dzisiaj stosowane są w Australii, przetrwały u Buszmenów i w opowieściach meksykańskich Tarachumara. Jednak to nie tylko Achillesy zapewniły nam przewagę wśród biegających kręgowców. Zdolność pocenia przez nagą skórę była kluczową dla schładzania ciała – to ta cecha dawała nam dodatkową przewagę w środku dnia w centralnej Afryce. Oddychanie przeponą niezależnie od ruchów kończyn była niezbędna dla długotrwałego wysiłku, a w tym wszystkim głowa bardziej służyła za ciężarek do stabilizowania pozycji pionowej i nawigacji, niż do myślenia. Tak, na długie dystanse biegamy najlepiej ze wszystkich kręgowców i nie jest to domysł – w wyścigu man against horse na 50mil, od wielu lat koń nie wyprzedził człowieka. W RZEŹNIKU konie nie startują więc wstawimy sobie na sztandar slogan, który dobrze brzmi dla naszego projektu – dzięki bieganiu szybciej rozwinęliśmy mózg.

źródło: www.dailymail.co.uk
źródło: www.dailymail.co.uk

Wracając do naszych ścięgien – działają jak sprężyny, kumulują siłę docisku i oddają ją w fazie wybicia, ta praca jest kluczowa, by odciążać mięśnie, które dzięki temu mogą pracować w znacznie krótszym zakresie i o wiele dłużej. Wszystko jasne -luz? Prawie – otóż ścięgna są zbudowane z białek, w tym z kolagenu, którego sprężystość testujemy w kremach do oszukiwania upływu czasu, a dość podobny, tylko innego typu, zapewnia ścięgnom po prostu elastyczność. W trakcie biegu, część kolagenu się zużywa i musi być regenerowana. Ten proces wymaga czasu i jeśli np. zaczynamy biegać intensywnie to organizm nie nadąża z regeneracją, PESEL też nie pomaga – pojawia się ból, który najczęściej świadczy o stanie zapalnym. Oddalić to pewne zagrożenie można włączając ćwiczenia rozciągające (łydki, uda, pas biodrowy), które wspomagają utrzymanie elastyczności mięśni i całego układu amortyzacji. A jest co amortyzować, bo każdy krok to szok i przeciążenie 2-3G, oczywiście bardzo mocno zużywające nasz cenny kolagen. Drugim wrażliwym miejsce jest ścięgno podeszwowe, szczególnie gdy masz większy rozmiar buta.

planter-faciaitus
Źródło google

Przed nami sporo biegania i nieprzyzwyczajony, 50letni organizm, który musi wyjść poza swoje normy, z pewnością spotka się z takimi komplikacjami. Statystyki pokazują, że większość biegaczy, którzy szykują się do pierwszego maratonu, w takim momencie przesilenia, wsparci poradą znajomych – uważaj, daj spokój, – mając bezpośrednie doświadczenie trudów, rezygnuje chwytając się tych racjonalnych argumentów. Gdzieś w środku stają przed pierwszą ścianą z napisem a po co mi to .

ENG: thanks to running, we began to think 

translation – Ania Meysztowicz

Christmas is a joyful holiday and may it be just that right until the end, this year as well. 

We are entering the festive season and I remember how Filip, on one of our Saturday runs,  recalled a text from “Andrzej rysuje”: w piąteczku najbardziej lubię to, że barmanowi można powiedzieć – do jutra (“Andrzej draws”: what I like most about Friday is that you can say ‘see you tomorrow’ to the barman). Andrzej, the solicitor, and I are now undergoing full training, so we didn’t quite get this, but maybe some readers did.

Descending from the trees, wandering between caves, chasing melting glaciers, we slowly draw closer to running. It turns out that, among the primates, we are the only ones with Achilles tendons and this exceptional piece of protein has accelerated our evolution process. The Achilles enables us to move in the upright position and, contrary to popular myths, is not a symbol of weakness. This tendon is the strongest of all the tendons we have, it supports an overload of up to 12 times the weight but, often being overly exploited, is the third most frequent injury among sportsmen and runners.

It is difficult to estimate when it evolved but it is commonly accepted that if, 3 million years ago, we began to shyly leave the park forests, the tendon was formed 1 million years later. This sped us up enormously – we began to run. Running became our main weapon of attack as well as self-defence. Since we did not yet have the bow and arrow (-33 thousand years) and only properly sharpened the spear 600 thousand years ago, then how did we procure the larger amounts of protein necessary to develop our brains? Running to death – this was the method we used to conquer antelopes and other four-legged animals who overheated faster than the upright runners. Apparently these types of hunts are still used today in Australia, have survived among the Bushmen and in the stories of the Mexican Tarahumara. However, it is not only the Achilles that have ensured us an advantage among the running vertebrates. The ability to sweat through the naked skin was key to cooling the body – it was this feature that gave us an added advantage in the middle of the day in central Africa. Breathing with the diaphragm independently of the movement of our limbs was essential for prolonged effort, and in all of this it was the head that served more as a weight for stabilising the upright position and navigation than thinking. Yes, for long distances, we run the best of all the vertebrates and this is no speculation – in the “man against horse” 50 mile race, no horse has won against a man in years. No horses are participating in RZEŹNIK so we are using the slogan that sounds appropriate for our project – thanks to running, our brain developed quicker.

Returning to our tendons – they work like springs, cumulating the strength by compressing and releasing it during the take-off phase. This work is key to easing the burden on the muscles, which, owing to this, can work in a much smaller scope and for much longer. Everything is clear, right? Nearly – tendons are made up of proteins, including collagen, the elasticity of which we test in creams invented to trick the passage of time, and a similar cream of a different type ensures our tendons’ elasticity. While running some of the collagen is used up and needs to be regenerated. This process requires time and if, for example, we begin to run intensely, our body won’t have time to regenerate itself, the date of birth doesn’t help either – a pain develops that is most frequently a sign of some kind of inflammation. This type of threat can be deterred by including stretching exercises (for the calves, thighs and hips), which help maintain the elasticity of the muscles and the entire amortisation system. And amortisation is more than necessary because each step is a jump and an overload of 2-3G that naturally uses up our valuable collagen. There’s a lot of running before us and an out of shape 50-year-old body that must surpass its norms, will surely encounter such complications. Statistics show that most runners preparing for their first marathon, at the time of such crisis, supported by the advice of their friends – be careful, give it a rest – directly feeling the effects of the difficult effort, give up by successfully grasping these rational arguments. Somewhere in the middle they stop in front of the first wall with the sign I don’t need this.

 

 

5. życzenia na święta Bożego Narodzenia / ENG: Christmas Greetings

Betlejem - grota narodzenia Jazusa
Betlejem – grota narodzenia Jezusa

Aleksander Tarnowski – Prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich.

Za trzy dni Boże Narodzenie, zatem życzę wszystkim radosnych świąt i wszystkiego dobrego, a na nadchodzący, 2015 rok nowych wyzwań, pozytywnych emocji i wrażliwości. Patrząc na nową akcję ULTRAMARATON za POMOC, życzę jej twórcom fantazji i dowcipu – przynajmniej do czerwca oraz żelaznej kondycji w dniu startu.

Ostatnio napisałem list otwarty z okazji Międzynarodowego Dnia Wolontariusza, a w nim takie słowa:

śmiało można powiedzieć, że to Wy jesteście reprezentantami najwyższych wartości jak poświęcenie oraz wyrzeczenie. Swój wolny czas poświęcacie dla osób, których często nie znacie. To wyjątkowe – szczególnie, że tuż obok toczy się walka pod wielkimi sztandarami „należy ci się, „musisz mieć” – tak jakby ludzkość zawracała do czasów, w których nie były wykształcone złożone społeczności i każdy dbał wyłącznie o siebie.

Andrzeju, Tomku nie stanęliście z wyciągniętą ręką, prowadzicie akcję, w której ofiarowujecie swój wysiłek, poświęcacie czas a prosicie dla innych – tych najsłabszych. Do tego pokazujecie, że można się przy tym dobrze bawić – to bardzo ważne. Kibicują Wam setki osób, którym odwdzięczacie się ciekawą i wesołą opowieścią, także prawdziwą emocją. Na końcu staniecie jednak na starcie bardzo trudnego biegu – życzę Wam wytrwałości, przez najbliższe sześć miesięcy, a potem dobrej pogody i szczęścia.

Zapraszam wszystkich do wsparcia tej akcji, ja już swój „bilet” zarezerwowałem i kibicuję czując się w pełni uczestnikiem tego niesamowitego biegu.

Aleksander Tarnowski

 Życzenia z Osady Burego Misia

Życzenia na Boże Narodzenie z Osady Burego Misia
Życzenia na Boże Narodzenie z Osady Burego Misia
  1. Christmas Greetings

Translation – Anna Meysztowicz

Aleksander Tarnowski President of the Polish Association of the Knights of Malta.

Christmas is only three days away, thus I would like to wish everyone a very Merry Christmas and all the best for the upcoming year of 2015, a year of new challenges, positive emotions and sensitivity. Observing the new campaign ULTRAMARATHON for HELP, I wish its creators imagination and a sense of humour – at least until June, as well as top physical condition and on the day of their competition.

I recently wrote an open letter on the occasion of International Volunteer Day and in it, these words:

We can boldly say that you are the representatives of the highest values such as sacrifice and dedication. You are sacrificing your free time for people you often do not know. This is exceptional – especially as, right alongside, the battle is being fought under the banners of “you owe me”, “I have to have” – as if humanity were returning to the days before educated, sophisticated society when everyone cared only for themselves.

Andrzej, Tomek, you have stood up and reached out, you are leading a campaign in which you offer your efforts, give up your time and plead in the name of others – those most vulnerable. Furthermore you are showing us that it is possible to have a good time doing so – that is very important. Hundreds of people are here rooting for you, whom you are repaying with an interesting and merry story, as well as authentic emotion. In the end, however, you will stand at the start of a very difficult run – I wish you endurance, for the coming six months, and then good luck and good weather.

I invite everyone to support this campaign, I have already booked my “ticket” and am cheering and feeling every bit a participant in this amazing run.

Aleksander Tarnowski

 Greetings from the Dun Teddy Bear Settlement

I think we all feel that love is the most beautiful adventure in life. It can pour into many days and people that we meet. And even though it is different to everyone, it convinces everybody with its goodness, that they are unique. Love is the greatest miracle of our life because it so happens that God loves too. And an important fruit of his love is humanity, which accepts Jesus Christ in human form born in Bethlehem.

A secret, a miracle, incredible joy – I am unique, the only one of me in the entire universe. To me reality is everything that is good and beautiful, unique and common. In love unique does not mean lonely. In love we do not run from one another, we do not curse or exclude each other. To the contrary, we search for one another, we forgive one another and we spend time with one another. In the wealth of our everyday lives, we enjoy being together.

At Christmas we find out that each of us is unique but during this most mysterious time we can take for ourselves a part of the face and heart of God. Each of our close loved ones, each person we meet, we can tell with deep conviction in our hearts, that they are unique to us.

Dear Friends, we wish you, with all of our hearts, to never stop believing in love – the greatest adventure in the human existence. And for us all, in this incredible brotherly bond that is borne of love, to not hold grudges against one another in our hearts, to always be able to forgive and show one another gratitude for the fact that God allowed us to meet. We know true love from its fruit, so may there be much joy, peace and laughter among you this Christmas.

The Residents of the Dun Teddy Bear Settlement